– Powinno to nastąpić rok temu. Te państwa były gotowe, sytuacja sprzyjała decyzji o przyznaniu im MAP – przekonuje „Rz“ Kurt Volker, ambasador Stanów Zjednoczonych przy NATO.
MAP (ang. Membership Action Plan) to techniczny plan dojścia do członkostwa w sojuszu północnoatlantyckim przyznawany krajom kandydującym. Na szczycie NATO w kwietniu w Bukareszcie Stany Zjednoczone promowały MAP dla Gruzji i Ukrainy, ale amerykańska ofensywa dyplomatyczna rozbiła się o mur Francji i Niemiec. – Gdyby NATO zaoferowało Gruzji i Ukrainie MAP na szczycie w Bukareszcie, wątpię, czy mielibyśmy obecny kryzys (na Kaukazie – red.) – powiedział w ostatnim wywiadzie dla „Newsweek International“ prezydent Lech Kaczyński.
Volker zauważa też dobre strony kwietniowego szczytu. – Przecież przywódcy państw sojuszu jednomyślnie stwierdzili, że oba państwa będą członkami NATO – przekonuje. Jednak nieprzyznanie MAP uznano powszechnie za wyraz niechęci państw sojuszu północnoatlantyckiego do zaoferowania obu postsowieckim państwom konkretnej perspektywy członkostwa.
W kwietniu ustalono, że do dyskusji wrócą szefowie dyplomacji w grudniu w Brukseli. Zarówno USA, jak i Polska chcą, aby wtedy Ukraina i Gruzja dostały MAP. Jednak do tego potrzeba zgody wszystkich 27 państw członkowskich. Ale nie sprzyja temu ani skomplikowana sytuacja polityczna na Ukrainie, ani przekonanie niektórych członków NATO (choćby Niemiec), że to Gruzja ponosi winę za wywołanie konfliktu z Rosją.
– Ci, którzy popierali w kwietniu MAP dla Gruzji i Ukrainy, teraz popierają go jeszcze bardziej. A przeciwnicy są jeszcze bardziej przeciwni – tak nastroje w Kwaterze Głównej nieoficjalnie opisuje wysoki rangą dyplomata jednego z państw NATO. I widzi małe szanse na zasypanie przepaści dzielącej obydwie strony.