Liga Północna, członek koalicji rządzącej Silvia Berlusconiego, która sukces wyborczy zawdzięcza głównie antyimigranckiej retoryce, zaproponowała poprawki do tzw. dekretów bezpieczeństwa. Prócz prawa pobytu na punkty Liga chce zaostrzenia kar dla imigrantów za kradzieże i włamania, które są już i tak o jedną trzecią wyższe niż dla Włochów. Domaga się też zaostrzenia kryteriów dostępu imigrantów do pomocy socjalnej i medycznej oraz zakazu zawierania małżeństw dla osób nieposiadających prawa pobytu, bo dwie trzecie małżeństw mieszanych zawieranych jest za pieniądze w celu zdobycia dokumentów. Zdaniem Ligi budowa obozów dla nomadów i meczetów powinna być zależna od wyniku referendum wśród okolicznych mieszkańców.
Opozycja zauważa, że wiele z tych propozycji jest sprzecznych z fundamentalną zasadą równości wszystkich wobec prawa i regulacjami unijnymi. Dziennik „La Stampa” pokpiwa, że gdyby wprowadzić prawo pobytu na punkty dla Włochów, kraj by się błyskawicznie wyludnił. W komentarzach pojawiają się obawy, że te propozycje nie rozwiążą problemu imigrantów, za to zaognią konflikt między Włochami a cudzoziemcami.
Właśnie w kontekście rosnącej ksenofobii włoskie media oceniają wtorkową manifestację w Castel Volturno, gdzie mafijne komando we wrześniu położyło trupem sześcioro czarnych imigrantów. Uczestnicy demonstracji domagali się usunięcia przybyszy (w okolicy mieszka około 25 tys. nielegalnych imigrantów z Kenii i Ghany), którzy ich zdaniem trudnią się handlem narkotykami i kradzieżą i zabierają miejscowym pracę. Z podobnych pobudek protestowano we wrześniu w Neapolu.
Sprawa imigrantów nabrzmiewa, dobrego wyjścia z sytuacji nie ma. We Włoszech legalnie mieszka 3 mln obcokrajowców, ale główny problem stanowi szacowana na milion osób nielegalna imigracja. Ale większość pozbawiona podstawowych praw żyje w nędzy. Ci sami Włosi, którzy chcą ich przepędzić, często wykorzystują ich tragiczną sytuację, zatrudniając do niewolniczej pracy po 20 euro za kilkanaście godzin harówki.