Wśród ponad 1,5 tysiąca kandydatów z 21 partii – 150 to miejscowi Polacy. Zdecydowana większość z nich kandyduje z ramienia polskiej partii – Akcji Wyborczej Polaków na Litwie (AWPL).
Sondaże wskazują, że najwięcej posłów w 141-osobowym litewskim Sejmie będą miały konserwatywny Związek Ojczyzny – Litewscy Chrześcijańscy Demokraci Andriusa Kubiliusa, populistyczne Porządek i Sprawiedliwość zdymisjonowanego prezydenta Rolandasa Paksasa i Partia Pracy Wiktora Uspaskicha – powiązanego z Gazpromem milionera rosyjskiego pochodzenia.Na te partie będzie głosowało po około 10 procent wyborców. Tylko około 6 proc. mieszkańców Litwy deklaruje chęć głosowania na rządzących socjaldemokratów premiera Gediminasa Kirkilasa. Jeszcze kilka mniejszych partii jest na pograniczu 5-procentowego progu wyborczego.
Jak powiedział „Rz” jeden z czołowych litewskich politologów, profesor Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Nauk Politycznych Vytautas Radžvilas, w najlepszej sytuacji po wyborach znajdzie się Porządek i Sprawiedliwość.
– Ta partia już od wielu lat jest w politycznej izolacji. To właśnie ugrupowanie Rolandasa Paksasa [odsuniętego w 2004 r. po kilkunastu miesiącach od objęcia urzędu prezydenta – red.] będzie miało największe pole do manewru. Najbardziej realna jest koalicja: Porządek i Sprawiedliwość, Partia Pracy plus socjaldemokraci – prognozuje.
Zdaniem Radžvilasa wyniki wyborów nie powinny poważnie zmienić ani wewnętrznej, ani zagranicznej polityki Litwy. Czy będzie ona bardziej prozachodnia, czy bardziej prorosyjska, zadecydują nie tyle politycy, ile interesy stojących za nimi grup biznesowych.