W Dniu Niepodległości, 12 grudnia, na stadionie narodowym w Nairobi tradycyjnie zgromadzili się Kenijczycy, czekając na przemówienie prezydenta. Tym razem jednak Mwai Kibaki nie mógł liczyć na owacje. Tysiące ludzi nawet nie wstały, kiedy wyszedł na trybunę. A gdy chwalił osiągnięcia świętującej 45-lecie niepodległości Kenii, tłum odpowiadał, krzycząc: „Unga! Unga!”, co w języku suahili znaczy „mąka”.
[srodtytul]Podatki tylko dla biednych[/srodtytul]
Przed rokiem, po grudniowych wyborach, które wielu Kenijczyków uznało za sfałszowane, wybuchły zamieszki. W starciach zwolenników urzędującego prezydenta Mwai Kibakiego (popieranego przez lud Kikuju) i opozycjonisty Raili Odingi (jego zwolennicy pochodzili głównie z plemienia Luo) zginęło blisko półtora tysiąca osób, a ponad 350 tys. musiało opuścić domy. Walczące plemiona zniszczyły część upraw, oparta na rolnictwie gospodarka zwolniła, a ceny żywności i paliwa poszybowały w górę. – Taka paczka kosztuje dziś prawie dolara, czyli dwa razy więcej niż rok temu – mówi Ali, wiejski sklepikarz, stawiając na ladzie kilogram mąki kukurydzianej. Gotuje się z niej ugali, podstawową potrawę w Kenii. – Ludzi nie stać na jedzenie, a ja zarabiam coraz mniej.
Ali próbował szczęścia w rolnictwie, ale uprawa kukurydzy to teraz ryzykowny interes. – Trzeba inwestować w wynajem ziemi, nawozy, pestycydy. Rząd nie daje dotacji, ale kontroluje ceny mąki. Nie sposób wyjść na swoje. Uwolnienia cen domagają się rolnicy i biznesowe elity, podkreślając, że regulacje szkodzą młodej gospodarce rynkowej.
Prezydent i premier od kilku miesięcy znajdują się pod presją mediów. Teraz oliwy do ognia dolali parlamentarzyści, przyjmując ustawę, która zwalnia ich z podatków. – Prezydent pozwala, by jedni z najwyżej opłacanych urzędników na świecie zachowywali całość zarobków dla siebie, a od głodujących ludzi wymaga płacenia podatków – oburza się Charles Ofwona, zamożny biznesmen z Nairobi. – A kiedy prasa i telewizja krytykują rządzących, ci kontratakują.