– A znacie ten o obozie koncentracyjnym? – zapytał podczas wiecu poparcia dla prawicowego kandydata w lokalnych wyborach. Po czym, bez cienia wahania, opowiedział swój dowcip. – Niemiecki żołnierz oświadczył więźniom, że ma dla nich dobrą i złą wiadomość. Dobra jest taka, że połowa z was zostanie przeniesiona do innego obozu. Zła polega na tym, że przeniesiona zostanie tylko wasza połowa od pasa w dół – zakończył Berlusconi.

Włoski premier zdążył już przyzwyczaić wszystkich do swoich niestosownych wystąpień – wpadki zdarzają mu się regularnie. Gdy w listopadzie okazało się, że nowym prezydentem Stanów Zjednoczonych będzie Barack Obama, Berlusconi przekonywał rosyjskiego prezydenta Dmitrija Miedwiediewa, że na pewno znajdzie z nim wspólny język, gdyż Obama jest „przystojny, młody i opalony”.

Potem na dokładkę nazwał jeszcze imbecylami tych, którzy żądali, by za swą gafę przeprosił.

Jeśli prześledzić jego polityczną karierę, można powiedzieć, że nie ma takiej gafy, której nie mógłby popełnić. Przed sześciu laty porównał niemieckiego eurodeputowanego Martina Schulza do kapo w obozie koncentracyjnym. Nie zawahał się nazwać swoich przeciwników słowem „coliogni”, które jest bardzo wulgarnym określeniem męskich jąder. A o działaczkach włoskiej Partii Emerytów powiedział kiedyś: „nasza sekcja menopauzy”. Innym razem uznał Mussoliniego za najwybitniejszego włoskiego męża stanu w XX wieku.

Zapowiadał też publicznie, że na czas kampanii wyborczej powstrzyma się od uprawiania seksu. Podczas niedawnego spotkania z Angelą Merkel 72-letni polityk schował się zaś za latarnią, aby po chwili wyskoczyć nagle na panią kanclerz z okrzykiem: „a kuku!”.