– Rząd jest po to, by bronić narodu, a nie służyć burżujom i bogatym – grzmiał podczas sobotniego wystąpienia w parlamencie lewicowy przywódca Wenezueli. Według prezydenta właściciele firm uczestniczą w spisku, którego celem jest zdestabilizowanie wenezuelskiej gospodarki i doprowadzenie jej na skraj bankructwa. Zadaniem żołnierzy ma być dozorowanie prywatnych przedsiębiorców, by ci nie przetrzymywali w silosach zboża i nie spekulowali, zawyżając jego ceny. Hugo Chavez kieruje zarzuty przede wszystkim pod adresem dwóch wiodących firm, amerykańskiego Cargill i rodzimej Grupo Polar, której szefem jest przeciwnik prezydenta, milioner Lorenzo Mendoza Gimenez. Według Chaveza obie firmy chcą doprowadzić do zniknięcia z rynku ryżu, a w konsekwencji do wybuchu zamieszek. – Grożą mi, że wstrzymają podaż.
Niech tylko spróbują. Odbiorę ich biznesy. A odszkodowanie zapłacę nie gotówką, a obligacjami – ostrzegł.
Hugo Chavez został prezydentem w 1999 roku. Jego zdaniem prywatna przedsiębiorczość tylko pogłębia przepaść pomiędzy zamożnymi a ubogimi. Zdaniem części komentatorów ostatnia decyzja prezydenta wpisuje się w nurt rewolucji „boliwariańskiej”, zgodnie z którą przywódca Wenezueli chce doprowadzić do nacjonalizacji gospodarki.
Jak dotąd udało się to w przemyśle naftowym, telekomunikacyjnym i energetycznym. W zeszłym roku gwardia narodowa Wenezueli przejęła kontrolę nad główną cementownią, należącą do meksykańskiego potentata – Cemex SAB. W 2007 roku wenezuelski rząd nabył kontrolny pakiet akcji największej firmy telekomunikacyjnej w kraju – CANCTV CA Nacional Telefonos de Venezuela. Znacjonalizował wówczas także ostatnią prywatną firmę naftową w dorzeczu Orinoko, zmuszając międzynarodowe koncerny do przekazania wpływów nad polami naftowymi państwu.
Pozycja Chaveza umocniła się po wygraniu w zeszłym miesiącu referendum konstytucyjnego, dzięki któremu może być prezydentem, dopóki będzie wygrywał wybory. Jego kadencja kończy się w 2013 roku. Chavez chciałby jednak sprawować władzę co najmniej do 2019 roku. Przewiduje bowiem, że tyle czasu właśnie potrzeba, by „boliwariańska” przyniosła efekty.