– Mołdawia się przebudziła, chcemy do Europy – krzyczeli demonstranci, którzy rano gromadzili się przed budynkiem parlamentu w Kiszyniowie. To drugi dzień protestów po niedzielnych wyborach, w których prorosyjscy komuniści zdobyli prawie 50 proc. głosów. Dopiero późno wieczorem zdołano ugasić pożar siedziby parlamentu.
[srodtytul]Na wschód od Rumunii[/srodtytul]
W najbiedniejszym kraju Europy wciśniętym między Rumunię i Ukrainę większość stanowi ludność mówiąca po rumuńsku. Prawie cała Mołdawia (z wyjątkiem separatystycznego dziś Naddniestrza) była przed II wojną światową częścią Rumunii. Centroprawicowa opozycja popierała w przeszłości połączenie z tym krajem.
Komuniści są zwolennikami niepodległości, neutralności oraz bliskich związków z Moskwą. I dla bardzo wielu mieszkańców postradzieckiej republiki są gwarancją stabilności i bezpieczeństwa. Straszą, że w razie przejęcia władzy opozycja doprowadzi do zjednoczenia z Rumunią.
Ale opozycja pokazała wczoraj swoją siłę. Wśród demonstrantów najwięcej było studentów. Informację o wiecu dostali esemesem lub e-mailem.