W przeddzień uroczystości prezydent Dmitrij Miedwiediew jeszcze raz wezwał do walki z tymi, którzy próbują ten triumf umniejszyć. – Coraz częściej stykamy się z tym, co nazywamy fałszowaniem historii. Przy czym staje się ono coraz bardziej brutalne, pełne złości i agresywne – powiedział w wideoblogu na stronie Kremla i Live Journal. I dodał: – Nie możemy przymykać oczu na straszną prawdę wojny. Jednak z drugiej strony nikomu nie pozwolimy kwestionować bohaterstwa naszego narodu.
To tradycyjna już przestroga rosyjskiego lidera dla tych, którzy próbują brnąć w historyczne rozliczenia i wypominać Rosji ciemne strony w historii ZSRR, burząc idealny obraz radzieckiego triumfu.
9 maja – obchodzona dzień później niż na Zachodzie rocznica zwycięstwa nad faszystami – to dla Rosjan absolutnie najważniejsze święto. Obchodzą je wszyscy, niezależnie od wieku i poglądów politycznych. – Każdego z nas ta wojna jakoś dotknęła. Każdy miał kogoś bliskiego, kto ucierpiał. Dlatego zwycięstwo jest tak ważne w świadomości Rosjan – mówi „Rz” rosyjski socjolog Leonid Siedow.
Tegoroczna parada robi wrażenie. Dziewięć tysięcy żołnierzy, ponad sto jednostek ciężkiego sprzętu, w tym czołgi, rakiety balistyczne Topol i nowoczesne systemy rakietowe S-400 na placu Czerwonym. Nad moskiewskim niebem przeleciało w sumie 70 samolotów i śmigłowców, a pokazowe tankowanie w powietrzu odbyło się tuż nad głowami odbierającego paradę prezydenta, weteranów i specjalnych gości. Dla wszystkich pozostałych plac Czerwony był zamknięty, ale oni też mieli okazję podziwiać dumę rosyjskiej armii. I to nie tylko na ekranach telewizorów. Rano wzdłuż biegnącej do Kremla ulicy Twerskiej ustawiły się tłumy gapiów, by obejrzeć kolumny błyszczących w słońcu pojazdów bojowych.
Słońce jest gwarantowane, bo na moskiewskim niebie dziesięć samolotów będzie rozpędzać chmury – byle dalej od Moskwy. Rozkaz jest prosty: Dzień Pobiedy ma być pogodny.