Podczas kampanii wyborczej Barack Obama ostro krytykował istnienie specjalnych trybunałów wojskowych, ustanowionych do sądzenia terrorystów z al Kaidy. Twierdził, że są niezgodne z międzynarodowymi i amerykańskimi normami prawnymi.
Gdy po dojściu do władzy podpisał serię rozporządzeń mających na celu zamknięcie więzienia w Guantanamo, wielu obserwatorów sądziło, iż oznacza to również koniec trybunałów. Teraz okazuje się, że nowy gospodarz Białego Domu najpierw je zawiesił, a teraz zamierza z nich korzystać. „Im dłużej przyglądali się sprawie, tym lepszym rozwiązaniem zaczęły się wydawać te komisje” – powiedział jeden z przedstawicieli administracji dziennikowi „New York Times”.
Działanie trybunałów ma być wstrzymane na dalsze cztery miesiące, by w tym czasie władze mogły dopracować nowe przepisy. Mają one dać oskarżonym nieco większe niż dotychczas prawa: mają między innymi zakazywać używania informacji uzyskanych w wyniku stosowania brutalnych metod przesłuchiwania. Podsądni będą mieli też większą swobodę wyboru adwokata i prawo do odmowy składania zeznań.
Zdaniem prezydenta USA trybunały w nowym kształcie „są najlepszym sposobem ochrony naszego kraju, przy jednoczesnym przestrzeganiu naszych głęboko zakorzenionych zasad i wartości”.
Nie wszyscy zgadzają się z tą oceną. – Tym posunięciem Obama łamie swą obietnicę wyborczą, że zmieni sposób, w jaki Ameryka walczy z terroryzmem. Poświęca szacunek dla prawa dla doraźnych celów politycznych – powiedział działacz Amnesty International Larry Cox amerykańskiemu dziennikowi „USA Today”. Jego zdaniem nawet po proponowanych przez Obamę zmianach w procedurze oskarżony będzie miał przed komisją wojskową mniejsze prawa niż w normalnym sądzie cywilnym w USA. Decyzję Obamy chwalą za to republikanie.