Robin Li, szef największej chińskiej wyszukiwarki Baidu, sięgnął kilka dni temu po cytat z „Gry o tron", by opisać sytuację, w jakiej znalazł się ich kraj: „Nadchodzi zima!".
W ubiegłym tygodniu Apple, ale także GM, Ford, Fiat/Chrysler i liczne amerykańskie koncerny ostrzegły przed obniżeniem zysków z powodu słabnącej sprzedaży w Chinach. To sygnał, jak bardzo Zachód stał się zależny od drugiej największej gospodarki świata. Ale Kevin Hassell, szef rady doradców ekonomicznych prezydenta Trumpa, tłumaczy: „Jednak dobra wiadomość jest taka, że od lat nie było tak dużej presji na Chińczyków, by usiedli z nami do stołu i zawarli porozumienie. Każdego roku Chiny kradną własność intelektualną wartą około 500 mld USD. Musimy z tym skończyć".
W amerykańskiej delegacji, która w poniedziałek przyjedzie do Chin pod przewodnictwem wiceszefa Departamentu Handlu Jeffa Gerrisha, będą przedstawiciele resortów rolnictwa, energii i skarbu. To sygnał, że dla Amerykanów przyszedł czas mówienia o konkretach. Trump stawia zasadniczo pięć warunków, aby powstrzymać wojnę handlową. Chce rezygnacji przez Chińczyków z systemu obowiązkowego transferu technologii przez zagranicznych inwestorów, przestrzegania praw autorskich, szerokiego otwarcie rynku dla produktów rolnych, przemysłowych i energii.
Jeszcze niedawno wydawało się wykluczone, by prezydent Xi Jinping poszedł na takie ustępstwa, bo zagrażają one systemowi „państwowego kapitalizmu", w którym nie ma miejsca na niezależne sądownictwo i równą konkurencję. Ale coraz więcej wskazuje na to, że chiński przywódca stanął pod ścianą. Jak rower, chińska gospodarka musi w miarę szybko posuwać się do przodu, aby autorytarny system nie upadł.
By skłonić Trumpa do zawieszenia do 1 marca wojny celnej, Xi już zniósł zakaz importu amerykańskiej soi i ograniczył cła na import amerykańskich aut. Ale Biały Dom grozi, że jeśli nie dojdzie do całościowego porozumienia, za niespełna dwa miesiące wprowadzi cła już na całość importu USA z Chin, i to sięgające 25 proc. To może wstrzymać rozwój Republiki Ludowej, której poziom życia zdaniem MFW doszedł na razie do tego, jaki ma Białoruś.