Podsekretarz stanu Philip Gordon powiedział we wtorek amerykańskim kongresmenom, że Stany Zjednoczone nie wykluczają członkostwa Rosji w sojuszu wojskowym, który został stworzony, by chronić Europę przed sowiecką agresją. Podkreślił, że drzwi do NATO są otwarte dla europejskich państw demokratycznych, więc jeśli „Moskwa spełniłaby kryteria i mogłaby wzmocnić wspólne bezpieczeństwo, a w tej sprawie porozumieliby się członkowie sojuszu”, to mogłaby wejść do NATO.
– Podobnie nie można wykluczyć niczego, co nie jest sprzeczne z prawami fizyki – tak tę deklarację skomentował [link=http://www.rp.pl/artykul/2,341826.html]w rozmowie z „Rz”[/link] rosyjski ekspert ds. obronności Paweł Felgengauer.
Przypomina jednocześnie, że władze w Moskwie występowały już w przeszłości z prośbą o włączenie ich kraju do NATO. Pierwszy raz w 1954 roku, tuż po śmierci Józefa Stalina, za czasów Chruszczowa i Malenkowa. Sojusz wówczas odmówił. Chęć członkostwa w sojuszu Rosja wyraziła też za Jelcyna w 1992 roku. – Widać wyraźnie, że tego typu pomysły pojawiają się w Rosji, gdy dochodzi do przełomowych zmian na szczytach władzy – dodaje Felgengauer, podkreślając, że na razie taka możliwość jest tylko teoretyczna, więc „Polacy mogą być spokojni”.
Podobne deklaracje jak Gordon wygłaszali też inni politycy, wśród nich szef polskiej dyplomacji. Radosław Sikorski przekonywał w marcu, że gdyby Rosja zaczęła się ubiegać o wstąpienie do NATO, wywarłoby to korzystny wpływ na umacnianie rosyjskiej demokracji i pomogłoby w rozwiązaniu konfliktów granicznych.
– Wypowiedź Philipa Gordona przyjmujemy jako potwierdzenie słów Radosława Sikorskiego, który uważa, że proces wypełniania przez Rosję kryteriów członkostwa w NATO byłby korzystny dla Zachodu – powiedział wczoraj „Rz” rzecznik MSZ Piotr Paszkowski.