Pozwoli to prezydentowi jako głównodowodzącemu rozwiązywać zadania, które przed nim stają – tłumaczył wczoraj w „Echu Moskwy” Jurij Sawienko z parlamentarnej komisji ds. obrony, przytaczając m.in. przykład ubiegłorocznego konfliktu z Gruzją czy porwania statku „Arctic Sea” z rosyjską załogą na pokładzie. Słynący z bezpośredniości Władimir Żyrinowski wyraził się bardziej konkretnie. – Ci, którzy mogą zagrozić życiu Rosjan, będą wiedzieć, że w każdej chwili mogą się pojawić rosyjskie wojska i zmusić ich do pokoju – mówił dziennikarzom.
[wyimek]Nowa formuła ustawy pozwala na wysłanie wojsk rosyjskich praktycznie wszędzie [/wyimek]
Poprawki przewidują możliwość wykorzystania rosyjskiej armii za granicą w przypadku napaści na rosyjskie siły zbrojne lub inne wojska, w celu odparcia lub zapobieżenia agresji przeciwko innemu państwu, obrony obywateli rosyjskich za granicą oraz do walki z piractwem.
Wczoraj w pierwszym czytaniu zgłoszonym przez Dmitrija Miedwiediewa projektem nowelizacji ustawy o obronie zajęła się Duma. Sam prezydent, gdy miesiąc temu przesyłał projekt do parlamentu, podkreślił, że ma on bezpośredni związek z ubiegłoroczną wojną w Gruzji. – Mamy oczywiście nadzieję, że takie incydenty nie będą się powtarzały, ale to nie zmienia faktu, że potrzebujemy dokładniejszej podstawy prawnej na taką okoliczność – tłumaczył.
W sierpniu 2008 roku ze względu na pośpiech decyzję o użyciu sił zbrojnych za granicą podjęto niezgodnie z rosyjskim prawem. – Nie było czasu. Nawet gdyby zwołano nadzwyczajną sesję, to zanim by wydano na niej zgodę, Gruzini byliby już w tunelu rockim [pod Kaukazem, stanowi jedyną drogę z Rosji na terytorium Osetii Południowej – red.]. Dlatego też wymyślono tę dziwną nazwę „operacja zmuszenia do pokoju”. Chociaż i tak nie było to do końca legalne – mówi „Rz” politolog Aleksiej Makarkin. Rada Federacji wydała zgodę na użycie wojsk dopiero po zakończeniu konfliktu. Zgodnie z projektem głównodowodzący będzie mógł w wymienionych sytuacjach podejmować decyzję bez sankcji wyższej izby parlamentu.