Głód, który spustoszył Ukrainę, został sztucznie wywołany przez Józefa Stalina. Chciał on w ten sposób zmusić Ukraińców do uległości. Mieszkańcy wsi zmuszeni byli oddawać wszystkie produkty rolne. Kara śmierci lub co najmniej dziesięć lat łagru groziły za posiadanie nawet pięciu kłosów zboża. W wyniku wy- wołanej w ten sposób klęski głodu zmarło kilka milionów ludzi.
Tymczasem Wiktor Janukowycz – dzień przed wczorajszą debatą w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy na ten temat – uznał, że Wielki Głód nie był ludobójstwem. Nie dotyczył wyłącznie Ukraińców, ale również innych narodów. Jego zdaniem była to „wspólna tragedia narodów ZSRR”. Jego wystąpienie i duża aktywność delegacji rosyjskiej w Radzie Europy spowodował, że Zgromadzenie Parlamentarne RE nie uznało w środę Wielkiego Głodu na Ukrainie za ludobójstwo, ograniczając się w przyjętej rezolucji do zapisu o „masowym głodzie” na początku lat 30. w ZSRR.
Według opozycji Janukowycz naruszył prawo. Ustawa „o Wielkim Głodzie lat 1932 – 1933 na Ukrainie” mówi, że było to „ludobójstwo na narodzie ukraińskim”, i uznaje, że publiczne jego negowanie jest przestępstwem.
Eksperci podkreślają, że na wniosek Ukrainy wiele państw – w tym Polska – uznało tamte wydarzenia za ludobójstwo. Zdaniem Mychajły Paszkowa z kijowskiego Centrum im. Razumkowa Janukowycz postawił te kraje w bardzo trudnym położeniu. – Cała sprawa pokazuje też, że polityka zagraniczna Ukrainy w znacznym stopniu zależy od wewnętrznej, politycznej koniunktury – mówił.
– Sprawa Wielkiego Głodu jest dla Janukowycza bardzo niewygodna ze względu na Rosję – powiedziała „Rz” Olga Jacenko, zastępca redaktora naczelnego kijowskiego tygodnika „Profil”. – I nie chodzi o sam fakt, że w latach 30. na Ukrainie panował głód, tylko o uznanie go za ludobójstwo. Dla Moskwy jest to nie do przyjęcia – dodała.