Wyborcy pokazali wczoraj rządowi kanclerz Angeli Merkel czerwoną kartkę, odwołując koalicyjny rząd CDU i FDP w najludniejszym landzie RFN, zamieszkałym przez jedną czwartą wyborców całych Niemiec. Taka sama koalicja rządzi od pół roku na szczeblu federalnym, uzupełniona o bawarską CSU. [wyimek]W najludniejszym landzie RFN dojdzie do zmiany władzy, rządy przejmie SPD[/wyimek]
Wstępne wyniki mówią o 34,3-proc. poparciu dla CDU, a więc ponad dziesięć punktów procentowych mniej w porównaniu z poprzednimi wyborami. Niewykluczone, że po pięciu latach rządów CDU i FDP w 18-mln landzie nową koalicję utworzą SPD oraz Zieloni. Obie partie zdobyły wspólnie prawie 47 proc. głosów, z czego rekordowe 12,5 proc. przypada na Zielonych. Gotowość wsparcia zgłasza Die Linke (Lewica), której udało się przekroczyć 5-proc. próg wyborczy.
Tuż po zamknięciu lokali wyborczych rozpoczęło się szukanie winnego wczorajszej katastrofy CDU. – Spory udział w porażce ma nieudany start rządu federalnego – orzekł bez owijania w bawełnę Herman Gröhe, sekretarz generalny CDU. Miał oczywiście na myśli spór pomiędzy partnerami koalicji kierowanej przez Angelę Merkel. Kto go wywołał, wiedzą w Niemczech wszyscy. – Odpowiedzialność ponosi Guido Westerwelle i jego FDP – podkreślali wczoraj eksperci w wypowiedziach telewizyjnych, zwracając uwagę na nierealistyczne żądania FDP, jak np. obniżka podatków w sytuacji rekordowego deficytu budżetowego. Sam Westerwelle okrzyknięty został już wcześniej przez media populistą i niepoprawnym neoliberałem. Zwłaszcza gdy rozpoczął niedawno kampanię uwalniania Niemiec od „duchowego socjalizmu” jako praprzyczyny faktu, iż Niemcy „znajdują się na etapie rozwoju przypominającym dekadencję późnego Rzymu”. – Spory wewnątrz koalicji zwiększały poczucie niepewności obywateli, i tak zdezorientowanych skutkami kryzysu – twierdzi Karl-Rudolf Korte, politolog z Nadrenii. FDP zdołała utrzymać stan posiadania w Nadrenii (ok. 6 proc. głosów), ale pół roku temu w wyborach federalnych uzyskała ponad dwa razy więcej głosów.
Angela Merkel chowała przez ostatnie pół roku głowę w piasek nie reagując na wypady swego wicekanclerza. Kluczyła w wielu sprawach, jak w sprawie pomocy dla Grecji, którą odrzuca większość Niemców. Otrzymała wczoraj za to rachunek. Co zrobi teraz? – brzmi podstawowe pytanie.