Uszkodzony szyb naftowy zatkano już w połowie lipca, kiedy inżynierowie brytyjskiego koncernu nałożyli na miejsce wycieku ważącą 75 ton betonową kopułę. Było to jednak tylko tymczasowe, prowizoryczne rozwiązanie.
By trwale zaplombować odwiert, BP przystąpiło więc do operacji „Static kill”, polegającej na wpompowywaniu do środka szybu wielkiej ilości gęstego mułu ze statku znajdującego się na powierzchni. Odwiert jest monitorowany i nie można wykluczyć, że trzeba będzie wtłoczyć do niego więcej mułu.
Jeśli nie pojawią się kłopoty z ciśnieniem wewnątrz szybu, to w połowie sierpnia inżynierowie koncernu naftowego zaczną wtłaczać do szybu cement, który trwale zatka feralny odwiert, który doprowadził do największej katastrofy ekologicznej w dziejach Stanów Zjednoczonych. Dopiero po zakończeniu operacji „Bottom kill” miliony mieszkańców Luizjany, Florydy i Teksasu będą mogły wreszcie odetchnąć z ulgą. Zdaniem ekspertów rybacy, restauratorzy czy właściciele moteli w regionie jeszcze długo mogą odczuwać skutki katastrofy. BP poinformowało więc, że powołało specjalny zespół, który ma przyspieszyć wypłacanie odszkodowań biznesmenom, którzy z powodu wycieku ropy stracili źródło dochodu. Według koncernu tylko w ciągu ostatnich trzech dni przeanalizował on około 2600 wniosków o rekompensaty na łączną kwotę 9 milionów dolarów.
Od 20 kwietnia, gdy doszło do eksplozji na platformie wiertniczej Deepwater Horizon, do wód Zatoki Meksykańskiej dostało się niemal 5 milionów baryłek ropy. Według przedstawicieli władz w Waszyngtonie trzy czwarte ropy zostało już zebrane, spalone lub zneutralizowane przez matkę naturę.
– Tylko jedna czwarta stanowi jeszcze zagrożenie dla środowiska naturalnego – ogłosiła w telewizji ABC Carol Browner, doradczyni Białego Domu ds. energii. Podkreśliła jednak, że konieczne będzie dalsze oczyszczanie zatoki z pozostałości po wycieku.