O rezygnacji ze startu w wyborach Aleksander Milinkiewicz poinformował na konferencji prasowej w Mińsku. Jako główny powód podał niechęć władz do wprowadzenia zmian do ordynacji wyborczej. Bez nowelizacji prawa wyborczego, zdaniem Milinkiewicza, wybory są niepoważne. – Nie chcę uczestniczyć w spektaklu, który ma jednego reżysera i scenarzystę – oznajmił. Dodał, że jego start w takim wydarzeniu sprowadzałaby się do roli statysty.
Mówiąc o innych przyczynach swojej rezygnacji, Milinkiewicz wymienił spory wewnątrz opozycji, której nie udało się wyłonić wspólnego kandydata, który miałby rzucić wyzwanie starającemu się o reelekcję już na czwartą kadencję Aleksandrowi Łukaszence. Według Milinkiewicza, który w 2006 roku był właśnie wspólnym kandydatem opozycji, wynik najbliższych wyborów jest z góry przesądzony. Zwycięży Łukaszenko.
– Będzie to jednak władza bez legitymizacji – zaznaczył i przyznał, że sytuacja jest jednak szczególna. – Łukaszenko jest słaby jak nigdy – oświadczył Milinkiewicz, przypominając, że białoruski przywódca jest ostro skonfliktowany z Rosją, a białoruska gospodarka znajduje się na krawędzi katastrofy.
Rezygnacja Milinkiewicza ze startu w wyborach nie jest zaskoczeniem. Jeszcze przed jej ogłoszeniem portal Biełarusskij Partizan informował, że Milinkiewicz nie zdołał pozyskać wsparcia finansowego na prowadzenie kampanii. O tym, jak na Białorusi trudno o pieniądze na opozycyjną działalność polityczną, świadczy fakt, że lider ruchu Europejska Białoruś Andrej Sannikau zamierza sprzedać mieszkanie w Mińsku bypozyskać środki na swoją kampanię wyborczą.
Na portalu Polityka. pl ukazał się artykuł sugerujący, że powodem rezygnacji Milinkiewicza jest brak wsparcia – w tym finansowego – ze strony Polski. Autor tekstu dowodzi, że MSZ w Warszawie w ogóle przestał wspomagać białoruską opozycję. – Na tle innych krajów, zwłaszcza Europy Zachodniej i USA, nasza pomoc dla białoruskich organizacji pozarządowych i opozycji nie tylko nie zmalała, ale wręcz wzrosła – mówi jednak „Rz” Robert Tyszkiewicz (PO), wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. – Mamy natomiast do czynienia ze zmniejszeniem pomocy amerykańskiej, wynikłym po części z mniejszego zainteresowania Europą Środkową i Wschodnią po wyborze Baracka Obamy. A na ograniczenie pomocy z Europy wpłynął zapewne fakt braku porozumienia opozycji w sprawie wyłonienia jednego kandydata na prezydenta.