Socjalistka, którą prezydent Luiz Inácio Lula da Silva wyznaczył na swoją następczynię, może uzyskać ponad 50 proc. głosów i wygrać wybory już w pierwszej turze – w niedzielę 3 października. Na jej głównego rywala, socjaldemokratę José Serrę, zamierza głosować około 30 proc. wyborców.
Kiedy prezydent ogłosił, że chce, by zastąpiła go Dilma Rousseff, wielu Brazylijczyków nie wiedziało, kto to jest. Inni zastanawiali się, dlaczego wybór Luli padł na kobietę po sześćdziesiątce, niezbyt urodziwą, bez charyzmy. Choć pełniła funkcję szefowej gabinetu prezydenta, a wcześniej ministra kopalń i energii, nie była znana opinii publicznej i nie budziła entuzjazmu w rządzącej socjalistycznej Partii Pracujących (PT).
Córka Brazylijki i imigranta z Bułgarii, z wykształcenia ekonomistka, jako studentka zaangażowała się w działalność lewicowych organizacji walczących z rządem wojskowych (1964 – 1985). Ten rozdział jej życia jest owiany tajemnicą. Ponoć uczyła się strzelać, ale twierdzi, że nie wykorzystała tej umiejętności. Mimo to w 1970 r. została zatrzymana. Po trzech tygodniach tortur spędziła trzy lata w więzieniu. To odcisnęło piętno na jej twarzy. Okazało się jednak, że i wygląd, i drugą wadę Rousseff – brak popularności – da się naprawić.
[srodtytul]Metamorfoza[/srodtytul]
Podobno Lula powiedział jej, że z takim wyglądem daleko nie zajdzie. Oddała się więc w ręce chirurga plastycznego. Na początku roku wzięła urlop, a gdy wróciła, koledzy jej nie poznali. Zmieniła fryzurę, zdjęła okulary i wyrzuciła bezkształtne garsonki. Wyraźnie odmłodniała.