Brak ambicji politycznych okazuje się zaletą przewodnictwa w nowym, polizbońskim porządku instytucjonalnym.
– Unia Europejska to samochód na czterech kołach. Są nimi przewodniczący Rady Europejskiej, Komisja Europejska, Parlament Europejski i szefowa Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych. Nie potrzeba kolejnego koła – mówił Steven Vanackere, pełniący obowiązki ministra spraw zagranicznych Belgii. Jak wyjaśniał, rolą przewodnictwa rotacyjnego, sprawowanego przez pół roku przez kolejne państwa UE, jest dbanie, by wszystkie koła poruszały się z tą samą prędkością i w tym samym kierunku.
Innym razem porównał przewodnictwo w UE do psa pasterskiego. – Oczywiście rola psa jest ważna. Ale pomocnicza w porównaniu z pasterzem, którym jest przewodniczący Rady Europejskiej – mówi „Rz” Piotr Kaczyński, ekspert brukselskiego Centrum Europejskich Studiów Politycznych. Takie jest usytuowanie przewodnictwa rotacyjnego w traktacie lizbońskim obowiązującym od 1 grudnia 2009 roku.
Pierwsze całkowicie „lizbońskie” przewodnictwo sprawowała Hiszpania. Miała problemy z pogodzeniem się z rolą psa. Doskonale odnalazła się w tej roli Belgia. Jej sytuacja była łatwiejsza, bo jako kraj z rządem tymczasowym (od czerwcowych wyborów partie nie są w stanie stworzyć nowego) nie przejawiała ambicji politycznych na arenie międzynarodowej. Było to widoczne zarówno w jej relacjach z Catherine Ashton, wysoką przedstawiciel UE ds. polityki zagranicznej, jak i z europarlamentem. Ta pierwsza ograbiła przewodnictwo rotacyjne z prestiżu: to ona, a nie szef MSZ sprawującego je kraju, prowadzi rady unijnych ministrów zagranicznych, wypowiada się w sprawach międzynarodowych, reprezentuje UE za granicą. Parlament w traktacie lizbońskim zyskał nowe kompetencje, z czym trudno pogodzić się unijnej Radzie reprezentującej rządy.
Pragmatyczne podejście Belgów i ich szacunek do instytucji umożliwiły kompromis. – Belgowie świetnie odgrywali rolę uczciwego rozjemcy w sporach między instytucjami– mówi Kaczyński. W rezultacie unijna dyplomacja ruszyła zgodnie z planem 1 grudnia 2010 roku, a UE w ostatniej chwili wynegocjowała budżet na rok 2011.