Dotychczas nie było dnia, by Mahmud Ahmadineżad nie pokazywał się w telewizji i nie wygłaszał publicznych przemów. Tym razem nie pojawił się nawet na dwóch posiedzeniach rządu i odmówił wizyty u duchowego przywódcy Iranu ajatollaha Chameneiego. 22 kwietnia słuch po nim zaginął. Aż do wczoraj, gdy nieoczekiwanie pojawił się na posiedzeniu rządu.
Dlaczego przywódca Iranu zniknął? Po Teheranie krążyły plotki, że nie czuje się dobrze i odpoczywa w domu, a nawet, że rozważa rezygnację. Wszystko jednak przez spór z Chameneim o ministra bezpieczeństwa wewnętrznego i służb specjalnych Hejdara Moslehiego. Ahmadineżad – który ma prawo powoływania ministrów – zdymisjonował go 17 kwietnia. Ale Chamenei – który ma ostateczne słowo we wszystkich sprawach państwowych – przywrócił Moslehiego na stanowisko. W sobotę 213 konserwatywnych deputowanych (z 290) napisało list do prezydenta, twierdząc, że powinien być posłuszny ajatollahowi. Podobno kilku z nich osobiście odwiedziło go w domu nakłaniając do ugody.
Jak donosiły wczoraj irańskie media, Ahmadineżad obiecał posłuszeństwo. Co więcej, władze oskarżyły "wrogów państwa" o to, że próbowali wyolbrzymiać spór między obu przywódcami.
Według zachodnich komentatorów zniknięcie Ahmadineżada to jednak dowód na to, że na szczytach irańskiej władzy toczy się prawdziwa wojna przed wyborami parlamentarnymi w marcu 2012 r. Jak twierdzą, Chamenei – który w 2009 r. poparł Ahmadineżada na urząd prezydenta – coraz bardziej boi się jego rosnącej siły. To on do tej pory miał ogromny wpływ na dwa resorty – spraw zagranicznych i wywiadu. Dlatego prezydent podpadł mu już w grudniu, gdy bez żadnych konsultacji zdymisjonował szefa MSZ Manuszehra Mottakiego.
Co więcej, podczas nieobecności Ahmadineżada, 12 reformatorskich deputowanych wezwało do jego odwołania. Ich zdaniem Ahmadineżad nie wywiązuje się ze swojego mandatu i zaniedbał reformy gospodarcze.