– Dokument ten przebadano wszechstronnie i jeżeli jest fałszywką, to za taką należałoby także uznać świadectwo urodzenia prezydenta Obamy – powiedział wczoraj prokurator Hans-Joachim Lutz. Domagał się dla Demjaniuka sześciu lat więzienia za współudział w zamordowaniu 28 060 osób, w ogromnej większości holenderskich Żydów. Taką liczbę ofiar przetransportowano do Sobiboru, gdy Demjaniuk pełnił tam obowiązki.
– Sobibór był obozem zagłady w ścisłym tego słowa znaczeniu i cały jego personel uczestniczył w zbrodniach – przekonuje Edith Raim z monachijskiego Instytutu Historii Najnowszej. Gdyby Demjaniuk służył w innym obozie koncentracyjnym, mógłby się bronić twierdzeniem, że do jego obowiązków należało nadzorowanie więźniów kierowanych do pracy. Ale w Sobiborze nie było żadnych komand pracy.
– Demjaniuk był częścią zbrodniczej machiny śmierci i wiedział dokładnie, co się w obozie działo – wyjaśnił sędzia Ralph Alt. Niemieckie media podkreślają, że wyrok w sprawie Demjaniuka jest precedensowy, gdyż zrywa z dotychczasową wykładnią prawa wymagającą przedstawienia niepodważalnych dowodów bezpośredniego i osobistego uczestnictwa w zbrodni. Oznacza to, że na ławie oskarżonych mogą zasiąść jeszcze inni żyjący zbrodniarze nazistowscy.
Koniec grubej kreski
– Wyrok na Demjaniuka oznacza, że nie ma mowy o żadnej grubej kresce w ściganiu zbrodniarzy hitlerowskich – tłumaczy „Rz" prof. Wolfgang Wippermann, historyk. Jego zdaniem niemiecki wymiar sprawiedliwości uczy się na błędach przeszłości i nowe pokolenie prokuratorów i sędziów całkowicie słusznie interpretuje prawo. Jak to wyglądało do tej pory, najlepiej ilustrują statystyki. Wynika z nich, że w okresie powojennym skazano w Niemczech 1148 zbrodniarzy wojennych spośród ponad 172 tysięcy podejrzanych. Prawie dwie trzecie skazanych zostało na kary do roku więzienia. Zapadło 16 wyroków śmierci, z czego zaledwie cztery wykonano. Nie brak głosów, że proces Demjaniuka był wielką inscenizacją mającą pokazać światu, że Niemcy nie zapomnieli i nadal są świadomi swej historycznej winy i odpowiedzialności.
– Ten proces był całkowicie niepotrzebny – powiedział nam jeszcze przed ogłoszeniem wyroku Andreas Nachama, rabin i szef muzeum Topografia Terroru. „Jak go pogodzić z faktem odmowy wydania Holandii żyjącego w Niemczech zbrodniarza, 88-letniego Klaasa Carela Fabera?" – pytała wczoraj „Süddeutsche Zeitung". Skazany w Holandii za zbrodnie wojenne Faber uciekł z więzienia do Niemiec, gdzie żyje bezpiecznie od dziesięcioleci, bo niemieckie prawo nie zezwala na ekstradycję obywateli RFN, którzy służyli w wojsku. Faber jest Holendrem, który wstąpił do SS i z tej racji otrzymał niemieckie obywatelstwo.
John Demjaniuk jest Ukraińcem. Był żołnierzem Armii Czerwonej i w 1942 roku dostał się do niemieckiej niewoli, gdzie zgodził się na współpracę z SS. Ostatnie dwa lata spędził w areszcie. W latach 80. przebywał wiele lat za kratkami w Izraelu, gdyż wzięto go za innego strażnika SS – „Iwana Groźnego" z Treblinki. Skazany na karę śmierci został uniewinniony przez izraelski Sąd Najwyższy.