Podczas swej pierwszej zagranicznej wizyty w USA Jair Bolsonaro chciał uzyskać przychylność Amerykanina dla określania Brazylii jako „ważnego sojusznika USA poza NATO". To pozwoliłoby uzyskać krajowi pełny dostęp do amerykańskiego uzbrojenia i technologii wojskowych.
– Może i sojusznik w NATO – powiedział Donald Trump swojemu gościowi w Białym Domu. Brazylijski prezydent zyskał przydomek „Trump tropików" ze względu na podobieństwa ideowo do Amerykanina (np. niechęć do imigrantów), styl prowadzenia polityki, ale głównie na podziw, jakim darzy Trumpa.
W odpowiedzi na propozycję Bolsonaro Amerykanin zaczął się publicznie zastanawiać, czy możliwe byłoby przyjęcie Brazylii do NATO. To zaś wywołało natychmiastową i gwałtowną reakcję rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. – W nazwie NATO wyraźnie jest mowa tylko o obszarze północnego Atlantyku – stwierdził rosyjski resort.
Obu prezydentów łączy też polityka wobec Wenezueli i niechęć wobec jej socjalistycznych przywódców. Brazylijczycy są coraz bardziej zaniepokojeni napływem imigrantów z Republiki Boliwariańskiej do swoich północnych prowincji, uciekających przed katastrofą gospodarczą. Ale Brazylia nie chce się jednak zgodzić się na wojskową interwencję u sąsiada, gdy tymczasem Waszyngton twierdzi, że „wszystkie opcje są możliwe".
Nim jednak przyjechał do Waszyngtonu Bolsonaro wyraził zgodę na używanie przez USA bazy lotniczej Alcantara. Amerykanom bardzo zależało, by właśnie z Brazylii dokonywać komercyjnych startów amerykańskich rakiet w kosmos.