Przyjaciele Syrii – 70 szefów dyplomacji i przedstawicieli organizacji międzynarodowych – spotkali się w piątek w Tunisie. Sprzeciw wobec wystosowania ultimatum dla syryjskiego prezydenta wycofały Rosja i Chiny, dotąd niechętnie reagujące na propozycje potępiania czy choćby ostrzejszej krytyki reżimu w Damaszku, który od 11 miesięcy krwawo zwalcza prodemokratyczną rebelię. Ze względu na te dwa państwa uczestnicy konferencji w Tunezji mieli ograniczone możliwości działania.
Wstępnie uzgodniono wystosowanie żądania „natychmiastowego przerwania wszelkiej przemocy", stworzenia możliwości dotarcia organizacji humanitarnych do ostrzeliwanego przez siły rządowe miasta Homs oraz możliwości dostarczania pomocy dla cywilów. Pomoc miałaby dotrzeć do Homs w ciągu 48 godzin po zaprzestaniu działań zbrojnych, w których wyniku w całej Syrii zginęły tysiące ludzi.
Gdyby Damaszek na to wszystko nie przystał, miałyby zostać wprowadzone sankcje: zakaz wjazdu dla członków syryjskich władz do państw reprezentowanych w Tunisie, zamrożenie syryjskich aktywów w zagranicznych bankach, zaprzestanie zakupów syryjskiej ropy, przerwanie wszelkich inwestycji w tym kraju, uniemożliwianie dostaw broni dla sił rządowych i ograniczenie kontaktów dyplomatycznych. Przyjaciele Syrii nie uzgodnili – znów z powodu sprzeciwu Moskwy i Pekinu – formalnego uznania opozycyjnej Syryjskiej Rady Narodowej jako prawowitego reprezentanta kraju. Jedyne, co udało się osiągnąć, to określenie jej mianem „prawowitej reprezentacji Syryjczyków pragnących pokojowych, demokratycznych zmian".
Praktyczne działania ma podjąć powołany w czwartek specjalny wysłannik ONZ i Ligi Arabskiej do Syrii, były sekretarz generalny ONZ Kofi Annan. Jego zadaniem ma być doprowadzenie do zakończenia „wszelkiej przemocy i naruszania praw człowieka oraz promowanie pokojowego rozwiązania kryzysu syryjskiego".
Syryjska Rada Narodowa wezwała Przyjaciół, by zgodzili się, aby zainteresowane państwa mogły przekazywać uzbrojenie dla tzw. Wolnej Armii Syryjskiej. Ale według opozycjonistów broń już do nich trafia. Opozycja próbuje też pozyskać emerytowanych oficerów wojsk syryjskich. Zapewnia także mniejszości narodowe, w tym Kurdów, że nie muszą się obawiać zmiany władzy. Zapowiedziała stworzenie „zdecentralizowanego rządu".