Podobnie jak w Wielkiej Brytanii, także w Hiszpanii nie brakuje zwolenników likwidacji monarchii. Z drugiej strony wielu Hiszpanów pamięta, iż okres, w którym ich ojczyzna nie była królestwem – od ustąpienia Alfonsa XIII w 1931 roku aż po śmierć generała Francisco Franco w 1975 roku – nie należał do najbardziej szczęśliwych w dziejach kraju.
Dzisiejsi trzydziestolatkowie mają przed oczami sfatygowaną, pomarszczoną twarz Burbona i patrzą na monarchię jak na relikt przeszłości, powoli usychający, choć wciąż nader żwawy. Inni zachowali jednak w pamięci dużo młodsze lico Juana Carlosa – gdy w połowie lat 70. budował demokratyczne struktury państwa. To były jego lata chwały, to dzięki tamtym decyzjom, roztropnym i dalekowzrocznym, zapisze się w historii Hiszpanii jako dobry władca. Choć niepozbawiony wad.
Udając głupka
Juan Carlos został królem, choć nie jest nawet królewskim synem. Koronę nosił jego dziadek Alfons XIII. Ojciec obecnego suwerena, Hrabia Barcelony, spędził większość życia na wygnaniu. Sam Juan Carlos urodził się w Rzymie, a ojczystą ziemię zobaczył po raz pierwszy dopiero w wieku 10 lat.
Wstąpił na tron w listopadzie 1975 roku jako jedyny bodaj monarcha w historii świata namaszczony przez dyktatora. Rzecz jasna, nie była to dla niego sytuacja komfortowa. Zdawał sobie sprawę, że przez miliony rodaków jest postrzegany jako marionetka w rękach generalissimusa. Jako król malowany, którego głównym zadaniem ma być zachowanie ciągłości władzy frankistowskiej elity.
Na czarno-białych zdjęciach z lat 70. Juan Carlos stoi w towarzystwie Franco, rozmawiają ze sobą, uśmiechają się, mają nawet podobne mundury. Wyglądają jak sędziwy monarcha i energiczny następca tronu. Ale już wtedy wszystko było na pokaz. Juan Carlos zaciskał zęby i czekał, obmyślając plan przejścia od dyktatury do demokracji (aczkolwiek w mowie tronowej słowo „demokracja" nie padło z jego ust ani razu). „Przez dwadzieścia lat musiałem udawać głupka" – wyznał wiele lat później w rozmowie z liderem Partii Komunistycznej Santiago Carrillo.
Po śmierci Franco ten sam Carrillo nadał królowi przydomek „El Breve" – „Krótkotrwały". Nie wierzył, że monarchia przetrwa. Carrillo nie tylko musiał zrewidować swoje prognozy, ale w dodatku sam przystąpił do obozu monarchistów, a raczej „juancarlistów" – polityków różnych opcji, którzy doszli do przekonania, że monarchia jest dla ich kraju najwłaściwszym rozwiązaniem.
Godzina próba wybiła dla Juana Carlosa 23 lutego 1981 roku, gdy grupa uzbrojonych funkcjonariuszy Guardia Civil wkroczyła do budynku Kortezów i wzięła deputowanych za zakładników. W tym czasie inny uczestnik spisku, generał Jaime Milans del Bosch, wyprowadził czołgi na ulice Walencji. Wprawdzie większość wojskowych nie przyłączyła się do puczu, ale Hiszpanie w napięciu czekali na to, co zrobi król: czy, jak obawiali się sceptycy, wypełni testament Franco pozwalając armii na odzyskanie władzy, czy też stanie po stronie demokracji.
W nocy z 23 na 24 lutego Juan Carlos wystąpił w telewizji – w pełnym umundurowaniu, jako zwierzchnik sił zbrojnych. Potępił próbę zamachu oraz podkreślił, że będzie bronił konstytucji. Jednym zwięzłym oświadczeniem de facto zdławił bunt. O 5 nad ranem generał Milans del Bosch siedział już w areszcie. Kilka godzin później poddał się także Tejero.
„Wielu Hiszpanów doznało w tym momencie olśnienia" – pisze historyk Javier Tusell. „Domyślali się, że Juan Carlos odgrywa pozytywną rolę w transformacji. Teraz zrozumieli, że odgrywa rolę kluczową".
Filip i jego córki
Dziś Hiszpanii nie grozi pucz. Co najwyżej strajk generalny, blokada Madrytu przez „Indignados" albo porażka piłkarskiej reprezentacji na Euro. Król ma inne zmartwienia, zgodnie z odwieczną zasadą: małe dzieci, mały problem; duże dzieci, duży problem. O zięciu – malwersancie już wspominaliśmy. Najstarsza córka, Elena, w 2010 roku rozwiodła się po pięciu latach małżeństwa.
Tylko Filip, pierwszy w kolejce do hiszpańskiego tronu, trzyma się w miarę prosto. Rodzice machnęli ręką na fakt, iż jego wybranka, telewizyjna dziennikarka Letizia Ortiz, jest rozwódką, i zgodzili się na ślub – wcześniej istniało niebezpieczeństwo, iż ich synową zostanie norweska modelka Eva Sannum, znana z odważnych sesji w strojach kąpielowych. Letizia nie odczuwa aż takiej potrzeby odkrywania swojego ciała, tym bardziej że – jak donoszą kolorowe magazyny – cierpi na anoreksję (choć może po prostu nie objada się tortillami).
Filip i Letizia mają dwie córki – Leonorę i Zofię. Ta pierwsza ma duże szanse, by za kilkadziesiąt lat zostać królową – czwartą w dziejach Hiszpanii. I być może pierwszym władcą, który nie skrzywdzi nawet muchy. Nie wspominając o słoniu.
Autor jest publicystą „Uważam Rze"