– Najbardziej niebezpieczna faza spisku jest już za nami i zmniejsza się także liczba zabitych – ogłosił minister Fahd Dżasim el-Frejdż. Nie powiedział w sobotę, kiedy jego armia rozprawi się ostatecznie z siłami powstańczymi. Władze w Damaszku mają jednak nadzieję, że nastąpi to po sukcesie zapoczątkowanej właśnie kolejnej ofensywy przeciwko rebeliantom w Aleppo oraz Homs. Rozpoczęła się w piątek atakiem czołgów i lotnictwa na pozycje powstańców. Władze obiecują objęcie amnestią tych wszystkich, którzy wykażą „skruchę".

Z napływających z Turcji informacji wynika, że zarówno w Aleppo, jak i w Homs toczą się walki pozycyjne i żadna ze stron nie osiągnęła przewagi.

Rebelianci zdobyli jednak kontrolę nad niektórymi terenami w pobliżu granicy z Turcją. Ułatwia to artyleryjski ostrzał z Turcji sił reżimowych. Jest to odwet za powtarzające się ataki moździerzowe z terenu Syrii. Przeprosiny Damaszku nie robią żadnego wrażenia na władzach w Ankarze.

Równocześnie prezydent Assad zdecydował się na wzięcie udziału w publicznej ceremonii z okazji rocznicy wojny arabsko-izraelskiej w 1973 roku. Transmisja telewizyjna miała udowodnić wszystkim, że prezydent kontroluje w pełni sytuację.

Jak powiedział tygodnikowi „Der Spiegel" szef irańskiego MSZ Ali Akbar Salehi, syryjski przywódca jest „przekonany, że uda mu się zakończyć rebelię przy użyciu armii".