Funkcjonariusze weszli do siedziby organizacji znanej z kontrowersyjnych protestów we wtorek, po informacji, że w budynku znajduje się rzekomo bomba. Na miejscu znaleźli pistolet, materiały wybuchowe i narkotyki. Skonfiskowano ulotki, na których prezydent Putin i patriarcha Rosji Cyryl widoczni byli na snajperskim celowniku.
Natychmiast wszczęte zostało postępowanie na podstawie art. 263 dotyczącego nielegalnego posiadania broni. Wszyscy obecni zostali przesłuchani, czekają na decyzję sądu. Feministkom może grozić nawet 5 lat więzienia.
Z oskarżeniami nie zgadza się kierownictwo ruchu, które uważa, że akcja policji była prowokacją. Kobiety twierdzą, że policjanci przez jakiś czas znajdowali się w pomieszczeniu bez świadków. – Wystarczyło ledwie kilka minut, by odnaleźć wszystkie materiały kompromitujące naszą organizację – oświadczyły feministki.
Jeszcze tego samego dnia zapowiedziały ostateczne zawieszenie swojej działalności w kraju. – To już piąta brutalna akcja służb w ciągu miesiąca. Nie chcemy stracić życia. Wyjeżdżamy tam, gdzie władze nas nie znajdą – mówi Aleksandra Szewczenko, jedna z działaczek ruchu Femen.
Cel ucieczki nie jest na razie znany. Niewykluczone, że organizacja przeniesie główną siedzibę do jednego ze swoich oddziałów, które posiada w Paryżu i Berlinie.