Życie po ostatniej akcji

Z armii odejdzie wkrótce prawie milion żołnierzy. Wielu może mieć problem z pracą i dostępem do lekarza.

Publikacja: 08.06.2014 15:00

Prawie 2 tysiące amerykańskich flag upamiętniło w marcu w Waszyngtonie weteranów wojny w Iraku i Afg

Prawie 2 tysiące amerykańskich flag upamiętniło w marcu w Waszyngtonie weteranów wojny w Iraku i Afganistanie, którzy popełnili samobójstwo. Kolegów wspominali byli żołnierze Colleen Ryan oraz Jeff Hensley

Foto: AFP

To jeden z najpoważniejszych skandali politycznych drugiej kadencji Baracka Obamy. Sekretarz Departamentu ds. Weteranów Eric Shinseki, sam zasłużony weteran i generał w stanie spoczynku, podał się do dymisji. Poniósł tym samym polityczną odpowiedzialność za sprawy, z którymi nie mogą sobie od dziesięcioleci poradzić kolejne administracje.

Opieka nad weteranami od dawna jest wstydliwą sprawą, z którą nie może sobie poradzić amerykańskie państwo. Tym razem w ogniu krytyki znalazł się system opieki zdrowotnej dla ludzi, którzy kiedyś bronili interesów USA na całym świecie.

Pedro Valdez, weteran z Wietnamu, miał kłopoty z układem oddechowym. Przeszedł typową dla żołnierzy tamtej wojny drogę – po skończeniu służby pracował na budowie i wychował trójkę dzieci. Od grudnia 2012 roku próbował się umówić w Phoenix na wizytę u lekarza w placówce dla weteranów. Kilkakrotnie pojawiał się w przychodni, aby się dowiedzieć, że jego wizyty nie zarejestrowano w komputerze. W końcu udało mu się z pomocą córki Priscelli Valdez zamówić kolejny termin – 6 stycznia 2014 roku. Do wizyty jednak nie doszło. Tydzień wcześniej Valdez zmarł. Miał 66 lat.

Wiele wskazuje na to, że przekładanie wizyt u lekarzy było wynikiem celowych działań. – To straszne, że ludzie, którzy powinni się nim zająć, chodzą dziś swobodnie po ziemi – nie kryje rozżalenia Priscella Valdez. – Nikt nie zrozumie naszych uczuć, jeśli nie przeżyje tego, przez co my musieliśmy przejść.

To tylko jeden z drastycznych przykładów, co się działo w Phoenix, a prawdopodobnie także w innych placówkach zdrowotnych dla weteranów. Kolejki do lekarzy nie dziwią w Polsce, ale szokują Amerykanów, którzy zawsze szanowali swoich byłych żołnierzy i przyzwyczaili się do opieki medycznej na najwyższym poziomie. Z raportu przedstawionego w Kongresie wynika, że co najmniej 1700 osób padło ofiarą fałszowania list oczekujących.

115 dni w kolejce

Teoretycznie weterani cieszą się w USA dużym prestiżem. Są zawsze ciepło przyjmowani, gdy pojawiają się na lokalnych paradach i uroczystościach z okazji Dnia Pamięci (maj) czy Dnia Weterana (listopad). Przysługuje im także wiele przywilejów. Kombatanci mają ułatwiony dostęp do szkolnictwa wyższego (dodatkowe subwencje do czesnego), do opieki zdrowotnej, kredytów na zakup domu itd.

Departament ds. Weteranów, będący częścią rządu (jego szef zasiada w gabinecie prezydenckim w randze ministra), jest odpowiedzialny za wypłacanie rent dla małżonków i rodzin poległych żołnierzy, a także dla weteranów, którzy odnieśli podczas służby obrażenia – zarówno fizyczne, jak i psychiczne.

Zainteresowani mogą korzystać z zupełnie odrębnego systemu ubezpieczeń zdrowotnych, niedostępnego dla zwykłych śmiertelników. Jak jednak widać po skandalu w Phoenix, jego funkcjonowanie pozostawia bardzo wiele do życzenia. Z cytowanego już raportu inspektora generalnego wynika, że w przypadku 226 kombatantów średni czas oczekiwania na pomoc lekarską wyniósł 115 dni – ośmiokrotnie dłużej, niż pozwalają przepisy. Z oficjalnych dokumentów szpitalnych wynikało natomiast, że na pierwszy kontakt z lekarzem czekano tylko 24 dni.

Tymczasem zgodnie z obowiązującymi normami weterani potrzebujący pomocy medycznej powinni mieć kontakt z lekarzem w ciągu dwóch tygodni od zgłoszenia takiej potrzeby. W Phoenix nie dotrzymywano terminów, a datami tak manipulowano, aby udokumentować na papierze, iż lecznica nie przekroczyła ustawowego terminu. Z powodu zbyt długiego oczekiwania na zabiegi mogło w Arizonie umrzeć nawet 40 weteranów, choć oficjalny raport tego nie potwierdził. Jest bardzo prawdopodobne, że do podobnych incydentów dochodziło także w innych szpitalach i przychodniach.

Pojawienie się tych doniesień w mediach zmusiło do reakcji samego prezydenta Baracka Obamę, i to na kilka dni przed symbolicznym Dniem Pamięci Narodowej. Zarządzono dokładne kontrole w 26 placówkach. Atmosfera skandalu narastała jednak z dnia na dzień. W rezultacie Shinseki, który jeszcze kilka dni wcześniej miał pełne poparcie Białego Domu, musiał się podać do dymisji.

Uciec przed depresją

Problemy amerykańskich weteranów to przede wszystkim kwestia skali i wielkich liczb. W Europie większość narodowych armii od dekad nie prowadziła regularnych działań wojennych, a zaangażowanie w międzynarodowe konflikty i kampanie miało raczej charakter epizodyczny.

Inaczej jest w przypadku Stanów Zjednoczonych, które od kilkudziesięciu lat zaangażowane są w utrzymywanie Pax Americana na całym świecie. Zaciągający się do amerykańskich sił zbrojnych zdają sobie sprawę, że istnieje duża szansa, iż wezmą udział w bezpośrednich działaniach bojowych. W USA każde pokolenie ma swoich weteranów. Wymieńmy choćby najważniejsze konflikty – Korea (1950–1953), Wietnam (1957–1975), pierwsza wojna w Zatoce Perskiej (1990–1991), drugi konflikt z Irakiem (2003–2005) czy okupacja Afganistanu (od 2001). W efekcie w USA żyje około 2,6 miliona osób, które czynnie uczestniczyły w konfliktach zbrojnych.

Powrót do normalnego życia jest trudny. Według różnych badań od 4 do 31 proc. weteranów cierpi na zespół zaburzeń posttraumatycznych. Dalszych kilkanaście–kilkadziesiąt procent na różnego rodzaju depresje. Oczywiście zdarzają się bezproblemowe przypadki przejścia w świat cywilny. Na przykład 37-letni dziś Joe Fermenia, były porucznik elitarnych oddziałów marynarki  SEAL, w przerwach między misjami skończył MBA na Columbia Business School i obecnie pracuje jako dyrektor w prestiżowym banku Goldman Sachs. Inni, tacy jak była sierżant Rachel Gutierrez czy ranny w Iraku filipiński imigrant Mervin Roxas musieli się uporać nie tylko z fizycznymi obrażeniami, ale także z depresją.

To wśród weteranów zjawisko powszechne. W rezultacie prawdopodobieństwo popełnienia samobójstwa przez osoby, które uczestniczyły w ostatnich konfliktach w Iraku lub Afganistanie, jest o około 200 procent wyższe niż w przypadku cywilów.

Problemy narastają zresztą wraz z upływem czasu. W 2011 roku (ostatnie dostępne dane) ponad dwie trzecie weteranów samobójców miało w chwili targnięcia się na życie co najmniej 50 lat. Byli to więc przede wszystkim weterani wojny wietnamskiej. Za wzrost wskaźnika samobójstw nie są więc raczej odpowiedzialni żołnierze powracający z misji w Iraku czy Afganistanie.

Żołnierze na ciężarówki

Choć od zakończenia wojny w Wietnamie do armii trafiają młodzi ludzie z naboru ochotniczego, trudno im w chwili zaciągu wyobrazić sobie życie po zakończeniu służby. Wskaźnik bezrobocia wśród kombatantów wynosi dziś 6,5 proc. i jest mniejszy niż w całej populacji. Jednak najbardziej niepokojące jest prawie 20-proc. bezrobocie w grupie najmłodszych (do 24 lat) kombatantów opuszczających siły zbrojne. W tej samej grupie wiekowej bezrobocie wśród osób, które nie służyły w wojsku, wynosi około 14 proc.

A to na tej grupie wiekowej – najświeższych weteranów – koncentruje się przede wszystkim uwaga opinii publicznej. Wiele stanów USA prowadzi własne programy wsparcia żołnierzy kończących służbę w armii. Inicjatywy o chwytliwych hasłach w rodzaju „Troops to Trucks" (żołnierze do ciężarówek), albo „Helmets to Hardhats"  (hełmy za kaski) mają pomagać byłym wojskowym w znalezieniu pracy w transporcie i budownictwie.  Wśród polityków trwa wymiana oskarżeń dotyczących przyczyn obecnego kryzysu. Demokraci przypominają, że jest on konsekwencją wzrostu liczby weteranów wynikającego z rozpętania przez republikańską administrację George'a W. Busha dwóch konfliktów zbrojnych – w Iraku i Afganistanie. Republikanie nie pozostają dłużni, oskarżając Obamę o brak silnego przywództwa.

Wszyscy zgodnie twierdzą, że konieczne są rozwiązania systemowe, w które w większym stopniu angażować się powinny zarówno władze lokalne, jak i sektor prywatny. Republikański senator John McCain zgłosił na przykład projekt, aby weterani mieli prawo szukania pomocy medycznej poza systemem nadzorowanym przez Departament ds. Weteranów. Biorąc jednak pod uwagę zbliżające się wybory do Kongresu oraz głębokość podziałów na Kapitolu, trudno się spodziewać szybkich rozwiązań.

Problemu nie da się zamieść pod dywan. Wygaszanie obecności Amerykanów w Afganistanie połączone z cięciami na obronę spowoduje, że z sił zbrojnych będzie musiało odejść w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy około miliona ludzi. Większość z nich zasili rynek pracy i poszukiwać będzie konsultacji psychologicznych. Dymisje sekretarza Shinseki i jego następców na pewno nie rozwiążą tych problemów.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019