To jeden z najpoważniejszych skandali politycznych drugiej kadencji Baracka Obamy. Sekretarz Departamentu ds. Weteranów Eric Shinseki, sam zasłużony weteran i generał w stanie spoczynku, podał się do dymisji. Poniósł tym samym polityczną odpowiedzialność za sprawy, z którymi nie mogą sobie od dziesięcioleci poradzić kolejne administracje.
Opieka nad weteranami od dawna jest wstydliwą sprawą, z którą nie może sobie poradzić amerykańskie państwo. Tym razem w ogniu krytyki znalazł się system opieki zdrowotnej dla ludzi, którzy kiedyś bronili interesów USA na całym świecie.
Pedro Valdez, weteran z Wietnamu, miał kłopoty z układem oddechowym. Przeszedł typową dla żołnierzy tamtej wojny drogę – po skończeniu służby pracował na budowie i wychował trójkę dzieci. Od grudnia 2012 roku próbował się umówić w Phoenix na wizytę u lekarza w placówce dla weteranów. Kilkakrotnie pojawiał się w przychodni, aby się dowiedzieć, że jego wizyty nie zarejestrowano w komputerze. W końcu udało mu się z pomocą córki Priscelli Valdez zamówić kolejny termin – 6 stycznia 2014 roku. Do wizyty jednak nie doszło. Tydzień wcześniej Valdez zmarł. Miał 66 lat.
Wiele wskazuje na to, że przekładanie wizyt u lekarzy było wynikiem celowych działań. – To straszne, że ludzie, którzy powinni się nim zająć, chodzą dziś swobodnie po ziemi – nie kryje rozżalenia Priscella Valdez. – Nikt nie zrozumie naszych uczuć, jeśli nie przeżyje tego, przez co my musieliśmy przejść.
To tylko jeden z drastycznych przykładów, co się działo w Phoenix, a prawdopodobnie także w innych placówkach zdrowotnych dla weteranów. Kolejki do lekarzy nie dziwią w Polsce, ale szokują Amerykanów, którzy zawsze szanowali swoich byłych żołnierzy i przyzwyczaili się do opieki medycznej na najwyższym poziomie. Z raportu przedstawionego w Kongresie wynika, że co najmniej 1700 osób padło ofiarą fałszowania list oczekujących.