Władimir Putin posuwa się coraz dalej. W czwartkowy wieczór ponad 20 wozów pancernych i ciężarówek, którym towarzyszyły cysterny z paliwem, wjechało na Ukrainę w pobliżu rosyjskiej miejscowości Donieck (drugi Donieck jest po stronie ukraińskiej).
Do tej pory odbywało się to po cichu, tym razem otwarcie powiewały na nich rosyjskie flagi, wszystkie miały też rosyjskie oznaczenia i numery. „Nawet nie wyłączyli świateł!" – napisał obserwujący ten ruch brytyjski dziennikarz Roland Oliphant z gazety „Telegraph".
Wcześniej, przez większą część dnia kolumna stała w pobliżu białych ciężarówek tzw. rosyjskiego konwoju humanitarnego, który stacjonuje niedaleko granicy.
Ruchy Rosji mocno zaniepokoiły Zachód. Ostro skrytykował je sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen. „Zeszłej nocy doszło do wtargnięcia rosyjskich sił, do przekroczenia ukraińskiej granicy" – powiedział w piątek. Wyraził zaniepokojenie „trwającym wciąż napływem rosyjskiej broni i sprzętu" na tereny zajęte przez separatystów. „To jest wyraźna demonstracja rosyjskiego zaangażowania w destabilizację sytuacji" – podkreśla Rasmussen.
Ukraińcy na rosyjską agresję odpowiedzieli zbrojnie. Prezydent Petro Poroszenko poinformował brytyjskiego premiera Davida Camerona, że ukraińska artyleria zniszczyła część kolumny. Wojska Kijowa nie panują wprawdzie nad 150-kilometrowym odcinkiem granicy z Rosją, ale z rozmieszczonych w głębi kraju stanowisk mogą ostrzeliwać transporty jadące z pomocą separatystom.