Według pierwszych informacji dowódcy batalionu ochotników „Donbas" Semena Semenczenki liczyła ona około 50 pojazdów, na których powiewały flagi Donieckiej Republiki Ludowej. Na granicy w Maksymiwce starła się z oddziałem ukraińskiej straży, po czym ruszyła w kierunku miejscowości Nowoazowsk. Tam większość miała się zatrzymać.
Semenczenko twierdził, że część kolumny ruszyła na północ, najwyraźniej by uderzyć od tyłu na ukraińskie siły od tygodnia walczące o miejscowość Iłowajsk, w tym na jego oddział. Na zachód w kierunku portu w Mariupolu miało ruszyć dziesięć czołgów, dwa wozy pancerne i dwie ciężarówki. Stacjonujące w okolicy oddziały ukraińskie (w tym batalion ochotników „Azow") zostały postawione w stan gotowości.
„Wtargnięcie rosyjskich okupantów nastąpiło. Na razie lokalne i łatwe do odparcia" – napisał na Facebooku.
Ukraińska Rada Bezpieczeństwa poinformowała, że walki toczą się wokół dwóch wiosek leżących zaledwie 2–3 kilometry od granicy. Korzystając z tego, artyleria stacjonująca w Rosji wspiera swoich na Ukrainie. „Mieszkańcy wiosek uciekli do piwnic, ostrzeliwane są też domy Nowoazowska" – informują ukraińskie media. – Tutaj wybuchła wojna – powiedział jeden z ukraińskich dowódców agencji Reuters.
Paniczne nastroje ogarnęły Mariupol, drugie co do wielkości miasto Donbasu. Od marca trzykrotnie było ono widownią starć z rosyjskimi separatystami, jednak dla usunięcia ich z miasta wystarczyły operacje policyjne, które nie doprowadziły do walk ulicznych. Obecnie Gwardia Narodowa informuje, że w Mariupolu uaktywnili się prorosyjscy agitatorzy, podobno zagraża mu również atak ze strony Krymu. Jednak władze obwodu donieckiego (które przeniosły się tu z ogarniętego walkami Doniecka) kategorycznie zaprzeczyły, że zamierzają się ewakuować z miasta, a mieszkańców wezwały do spokoju.