O incydencie donosi moskiewski korespondent BBC Steven Rosenberg, który pojechał do wsi nieopodal Astrachania by nakręcić materiał o pochowanym tam niedawno żołnierzu zawodowym, który zginął na Ukrainie.
Siostra żołnierza powiedziała BBC, że 17 sierpnia poinformowano ją, że jej brat zginął podczas manewrów wojskowych przy granicy z Ukrainą. Komisarz wojskowy wyjaśnił jej, że zabił go pocisk artyleryjski wystrzelony przez ukraińskie wojsko. Gdy zapytała go, czy wierzy w to, co mówi, ten odpowiedział, że nie.
Jak podaje Rosenberg, przy wyjeździe z wioski ekipę telewizji zatrzymała policja, zaś kiedy godzinę później dziennikarze zatrzymali się przy przydrożnym zajeździe, zostali napadnięci przez trzech mężczyzn. Powalili na ziemię kamerzystę i go pobili, a samą kamerę rozbili o ziemię, po czym natychmiast odjechali.
Co więcej, gdy ekipa zgłosiła incydent na policji, lokalni policjanci przesłuchiwali przez ponad cztery godziny. Gdy dziennikarze wrócili do samochodu, odkryli, że dyski twarde ich komputerów oraz karty pamięci zostały wyczyszczone z danych.
"Na szczęście już wcześniej przesłaliśmy materiał do Londynu" - pisze Rosenberg.