Prezydent Jose Mujica, czule nazywany przez rodaków Pepe, potwierdził w wywiadzie dla lokalnego tygodnika "Busqueda", że rzeczywiście otrzymał taką propozycję od jednego z arabskich szejków podczas szczytu G77, który odbył się w czerwcu tego roku w Boliwii.
79-letni Mujica zapewnił, że jeśli do transakcji dojdzie, pieniądze za "garbusa" z 1987 roku, wartego obecnie ok. 1,8 tys dolarów, trafią do potrzebujących. Choć Mujica nie deklaruje szczególnego przywiązania do wiekowego volkswagena, samochód do tej chwili pełni rolę podstawowego środka transportu urugwajskiego prezydenta, a szczególnie dla jego kalekiego, trójłapego psa Manuela.
W oświadczenie Mujicy o przeznaczeniu pieniędzy dla potrzebujących - ze wskazaniem na budowę mieszkań dla bezdomnych - nie ma powodu wątpić.
Jose Mujica, który objął funkcję prezydenta Urugwaju 1 marca 2010 roku, mieszka wraz z żoną w rozpadającej się farmie, a 90 procent swoich dochodów przeznacza na pomoc ubogim. W 2012 roku ogłosił, że pałac prezydencki zmienia przeznaczenie - stał się schroniskiem dla bezdomnych.
Sam Mujica reaguje niechęcią, gdy mówi się o nim jako o "najbiedniejszym prezydencie świata". - Najbiedniejszy jest ten, kto potrzebuje dużo, aby żyć - twierdzi. - Mój styl życia jest konsekwencją moich ran. Jestem synem historii mojego kraju. Były lata, kiedy byłbym szczęśliwy mając zwykły materac.