Dla obywateli obu bałkańskich krajów ostatnie ograniczenia w znalezieniu zatrudnienia w Zjednoczonym Królestwie zostały zniesione 1 stycznia. I choć są to państwa o wiele biedniejsze niż Polska, wielkość przyjazdów właściwie nie wzrosła. W tym roku w Wielkiej Brytanii osiedliło się 47 tys. Rumunów i Bułgarów wobec 45 tys. w roku poprzednim – podaje Obserwatorium Migracji Uniwersytetu w Oksfordzie. Choć Rumunia i Bułgaria mają łącznie niewiele mniejszą ludność niż Polska, imigrantów z obu państw żyje dziś w Wielkiej Brytanii w sumie 250 tys., przynajmniej trzykrotnie mniej niż Polaków.
– Fala przyjazdów nie ruszyła z kilku powodów. Rumunia i Bułgaria nie mają tak silnych związków historycznych ze Zjednoczonym Królestwem co Polska, wielu jej mieszkańców wolało wyjechać do Włoch czy Hiszpanii. Restrykcje zostały zniesione przez brytyjski rząd wiele lat po przystąpieniu obu krajów do Unii, przez co już wcześniej część emigrantów przyjechała w ramach tzw. samozatrudnienia i ich napływ był bardziej stopniowy. Pewną rolę odegrał także kryzys w Wielkiej Brytanii, co spowodowało, że atrakcyjność przyjazdów spadła – tłumaczy „Rz" Jonathan Portes, dyrektor londyńskiego Narodowego Instytutu Badań Gospodarczych i Społecznych (NIESR).
W 2004 r. ówczesny premier Tony Blair otworzył za jednym razem brytyjski rynek pracy dla dziesięciu nowych krajów Unii, w tym Polski. Na taki krok zdecydowały się wtedy tylko Szwecja i Irlandia, państwa zdecydowanie mniejsze. Rumunia i Bułgaria, które przystąpiły do Wspólnoty w 2007 r., nie zostały jednak objęte decyzją Blaira. Wybuch rok później kryzysu finansowego uciął wszelkie dyskusje w tej sprawie, a ponadto coraz więcej Brytyjczyków zaczęło krytycznie odnosić się do imigrantów w obawie przed utratą miejsc pracy.
Rok temu, gdy zniesienie restrykcji wobec obu państw bałkańskich stało się nieuniknione, Nigel Farage, lider populistycznej Partii Niepodległościowej Zjednoczonego Królestwa (UKIP), zaczął straszyć „rumuńską falą przestępczości". Aby utrzymać poparcie dla konserwatystów, premier David Cameron postanowił więc utrudnić dostęp do świadczeń socjalnych dla przyjezdnych, a nawet narzucić ograniczenia w ich liczbie, co jest sprzeczne z fundamentalnymi zasadami Unii Europejskiej. To wywołało ostry konflikt między Londynem i Brukselą.
– To, że nie doszło do zalewu Rumunów i Bułgarów, to dobra wiadomość dla Davida Camerona przed majowymi wyborami parlamentarnymi, ale problem imigracji w świadomości społecznej pozostaje – zastrzega jednak Portes.