Korespondencja z Brukseli
Były polski premier przewodził piątemu już spotkaniu przywódców 28 państw Unii. Do tej pory udawało mu się dotrzymywać obietnicy i kończyć obrady przed północą. Tym razem jednak dyskusja, a momentami wręcz kłótnia liderów, trwała do późnej nocy. — Nie jesteście Europejczykami — miał wykrzykiwać włoski premier Matteo Renzi pod adresem swoich kolegów z Europy Wschodniej, którzy sprzeciwiali się pomysłowi obowiązkowych kwot dzielenia się uchodźcami znajdującymi się obecnie we Włoszech i Grecji. — Wszystko mi jedno — miał z kolei powiedzieć Jean-Claude Juncker, przewodniczący Komisji Europejskiej, poirytowany na Donalda Tuska. Polak zdecydowanie sprzeciwiał się zasadzie obowiązkowości, co przez niektórych zostało uznane za złamanie zasady bezstronności, która powinna cechować przewodniczącego Rady Europejskiej. Choć publicznie obaj potem zaprzeczali, że był spór. — Nawet gdyby doszło do różnicy zdań między nami, to byśmy to rozwiązali między sobą — stwierdził Juncker. — Czysta abstrakcja, nie jesteśmy samobójcami — mówił z kolei Tusk pytany o rzekomą kłótnię z Junckerem. Dyplomaci nieoficjalnie zarzucali Tuskowi, że źle prowadził szczyt kreując konflikty i przedłużając czas jego trwania.