Izrael ignoruje dżihadystów

W zwalczaniu Państwa Islamskiego mógłby uczestniczyć Izrael. Nie widzi jednak potrzeby.

Aktualizacja: 18.11.2015 23:00 Publikacja: 18.11.2015 19:59

Izraelscy żołnierze blokują przejście na granicy Zachodniego Brzegu w obawie przed atakami Palestyńc

Izraelscy żołnierze blokują przejście na granicy Zachodniego Brzegu w obawie przed atakami Palestyńczyków

Foto: AFP, Jaafar Ashtiyeh

Izraelczycy są wstrząśnięci zamachami w Paryżu i dają wyraz solidarności, o czym przypomina chociażby ogromna ilość francuskich flag łopoczących na latarniach w Jerozolimie.

Jednakże zarówno media, jak i politycy dają wyraźnie do zrozumienia, że zamachy w Paryżu powinny przybliżyć Europejczykom obraz zagrożenia, w jakim stale żyją Izraelczycy. Wniosek z tego, że Izrael oczekuje większego zrozumienia ze strony Europy dla swej walki z terroryzmem palestyńskim.

Od połowy września w atakach Palestyńczyków na obywateli Izraela zginęło 14 osób. Liczba ofiar po stronie palestyńskiej przekroczyła 80 osób. Nie brak opinii, że jest to początek trzeciej intifady, czyli palestyńskiego powstania przeciwko Izraelowi.

Rząd ogłosił właśnie decyzję o zakazie działalności ugrupowania o nazwie Islamski Ruch Izraela, zajmującego się w działalnością oświatową, ale także religijną w liczącym ponad milion osób środowisku muzułmańskim w państwie żydowskim. Policja zakazała także działalności kilkunastu organizacji współpracujących z zakazanym ugrupowaniem. Kroki te mają zapobiec eskalacji napięcia wewnątrz kraju.

W obecnej sytuacji nikt w Izraelu nie rozważa na poważnie zaangażowania się państwa żydowskiego w jakąkolwiek akcję przeciwko dżihadystom tzw. Państwa Islamskiego. Nie brak jednak głosów, że stanowią oni poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa Izraela i warto rozważyć ataki prewencyjne.

„Takie opinie są zbyt alarmistyczne. Tzw. Państwo Islamskie odnosi sukcesy jedynie na obszarach, których w praktyce nikt nie kontroluje" – pisał niedawno „Jerusalem Post", przypominając, że dżihadystom nie udaje się bynajmniej zwiększanie swego terytorium. Odcięcie przez Turcję drogi eksportu ropy czy dostaw broni ograniczyłoby poważnie ich potencjał militarny.

Izrael nie czuje się zobowiązany do działań innego rodzaju niż dostarczanie informacji wywiadowczych swym partnerom w Europie i USA.

Granice są bezpieczne

– Na więcej rząd premiera Netanjahu się nie zdecyduje. Bezpośrednia interwencja w Syrii tylko pogorszyłaby sprawę – mówi „Rz" Moha Yahya z bliskowschodniego Centrum Carnegie w Bejrucie. Jej zdaniem nie ma zagrożenia dla Izraela ani od strony egipskiego Synaju, ani od granicy z Syrią.

Synajscy dżihadyści złożyli przysięgę na wierność kalifatowi ze stolicą w syryjskiej Rakce. Jedna z grup dżihadystów nazywa się nawet synajskim wilajetem Państwa Islamskiego. To ta grupa jest najprawdopodobniej odpowiedzialna za umieszczenie bomby w rosyjskim airbusie i śmierć 224 osób.

Mimo to, jak twierdzi Moha Yahya, powiązania walczących na Synaju bojówek z tzw. Państwem Islamskim są bardzo luźne. Synajscy dżihadyści nie stanowią przy tym praktycznie żadnego zagrożenia dla Izraela.

Armia egipska zwalcza islamistów na półwyspie dość skutecznie i czyni to przy ścisłej współpracy z Izraelem, który dostarcza informacji i wsparcia wywiadowczego. Z tej strony Izrael nie ma się więc czego obawiać.

Od strony Syrii sprawa wygląda podobnie. Wprawdzie z okupowanych przez Izrael od 1967 roku Wzgórz Golan widać przy dobrej pogodzie Damaszek, ale wojna do tego rejonu nie dotarła. Jest opanowany przez opozycyjną organizację Front an-Nusra związaną pośrednio z Al-Kaidą, która walczy w Syrii na dwa fronty, zarówno z reżimem prezydenta Asada, jak i z tzw. Państwem Islamskim. Izraelowi nie wyrządza w ostatnim czasie żadnej szkody.

Armia izraelska interweniuje w tym regionie dość rzadko, np. bombardując konwój, w którym miał się poruszać irański generał wraz z oddziałem szyickiego Hezbollahu.

Wrogowie są znani

– Naszymi głównymi wrogami są Hamas i Hezbollah. Dlaczego więc Izrael miałby obecnie atakować Państwo Islamskie? – mówi „Rz" Szmuel Bar, ekspert think tanku Samuel Neaman Institute w Hajfie.

Tym bardziej że w wielu kręgach społecznych Izraela panuje przekonanie, że to Europa nie czyni wystarczająco dużo, aby skutecznie zwalczać dżihadystów. W Izraelu z wielką dezaprobatą spotkały się działania UE, które mogą być odebrane w kręgach wrogich państwu żydowskiemu jako moralne wsparcie dla Palestyńczyków. Jak na przykład niedawna decyzja UE dotycząca zakazu umieszczania nalepek „Made in Israel" na towarach produkowanych w izraelskich osiedlach na ziemiach okupowanych. Przez rząd w Jerozolimie jest ona traktowana niemal jak akt wrogości wobec państwa żydowskiego i przejaw antysemityzmu.

W takich warunkach nie może być mowy o przyłączeniu się Izraela do koalicji chętnych do bombardowania pozycji dżihadystów w Syrii. – Akty terroru w Europie nie mają na razie nic wspólnego z Izraelem, lecz są wynikiem głębokiej nienawiści dżihadystów do zachodniej cywilizacji – twierdzi Szmuel Bar. Izrael jest wprawdzie jej częścią, ale i tak tzw. Państwo Islamskie nie zdecyduje się na atak na państwo żydowskie. Przede wszystkim w obawie przed konsekwencjami. Jak utrzymuje Szmuel Bar, akcja odwetowa Izraela byłaby zdecydowanie bardziej dotkliwa dla dżihadystów niż naloty francuskiego lotnictwa. Dżihadyści podobno o tym wiedzą i zostawiają Izrael w spokoju. Przynajmniej na razie.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1178
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1177
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1176
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1175
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1174