Jest to już trzecia podróż szefa SPD i wicekanclerza Sigmara Gabriela do Moskwy w ostatnich 30 miesiącach. Był pierwszym zachodnim politykiem, który w marcu 2014 roku odwiedził Moskwę. Krym znajdował się już wtedy w jej władaniu. Odwiedził też Putina jesienią ubiegłego roku, kiedy to zawarto wstępne porozumienia w sprawie budowy drugiej nitki gazociągu Nord Stream.
Goszczący w środę w Moskwie Gabriel jest pierwszym politykiem z Zachodu odwiedzającym rosyjską stolicę po niedzielnym zwycięstwie wyborczym putinowskiej Jednej Rosji, która zapewniła sobie konstytucją większość w Dumie. To ma swój wydźwięk.
Obecna podróż miała się odbyć w czerwcu tego roku, ale nie doszła do skutku w związku z kryzysową sytuacją po referendum w Wielkiej Brytanii. Już wtedy plany szefa SPD, partii koalicji rządowej Angeli Merkel, wywołały sporo irytacji w CDU. Zwłaszcza że trwała właśnie dyskusja na temat strategii NATO wobec Rosji przed warszawskim szczytem Sojuszu. To wtedy szef niemieckiego MSZ Frank-Walter Steinmeier (SPD) mówił o niepotrzebnym potrząsaniu szabelką w kontekście odbywających się w Polsce manewrów Anakonda 2016.
Wicekanclerz Sigmar Gabriel udał się do Moskwy na czele delegacji niemieckiego przemysłu. Jest w końcu szefem resortu gospodarki, a niemiecko-rosyjska współpraca gospodarcza słabnie. W pierwszej połowie tego roku spadek wzajemnych obrotów wyniósł 14 proc. Przy tym wartość importu z Rosji spadła o jedną piątą do poziomu 12,2 mld euro.
Jeszcze gorzej prezentuje się niemiecki eksport, którego wartość zmniejszyła się w ubiegłym roku o jedną czwartą, a w tym roku sięgnie dna mimo spowolnienia tempa spadku do 3,2 proc. To dlatego potężne niemieckie lobby przemysłowe, które w przeszłości współuczestniczyło w kształtowaniu niemieckiej polityki wobec Rosji, domaga się likwidacji przynajmniej części sankcji.