Znajduje się na niej około 40 tys. nazwisk enkawudzistów, którzy dostali awans lub jakieś odznaczenie w latach 1935–1939. To pierwsza tego typu ogólnodostępna lista osób, które uczestniczyły w zbrodniach stalinowskich. Autorem monumentalnej pracy jest moskiewski historyk Andriej Żukow, który od początku lat 90. zbierał materiały w rosyjskich archiwach i bibliotekach. Wszystko dzięki temu, że po upadku ZSRR część archiwum KGB odtajniono i przekazano do Archiwum Państwowego Rosji. Chodzi o rozkazy kierownictwa NKWD z okresu wielkiego terroru, a dotyczące nadania stopnia, awansowania lub zwolnienia funkcjonariuszy. Pełna lista została opublikowana przez znane rosyjskie stowarzyszenie Memoriał, badające zbrodnie komunistyczne. Jeden z założycieli stowarzyszenia Lew Ponomariow wprost nazywa ten dokument „listą katów".
– Władze na wszelkie sposoby próbują przemilczeć ten temat. Wszystko dlatego, że nasze organy bezpieczeństwa do dziś kontynuują tradycje swoich poprzedników. Wielu z nich miało dziadków w NKWD, a w gabinetach Łubianki do dziś wiszą portrety Feliksa Dzierżyńskiego. Ale rosyjskie społeczeństwo chce poznać prawdę na temat tych krwawych zbrodni. Rodziny ofiar poszukują katów swoich krewnych i znajdują – mówi „Rz" Ponomariow.
Kilka dni temu rosyjskie media obiegła historia tomskiego rolnika Stepana Karagodina, oskarżonego o „zdradę ojczyzny" i rozstrzelanego przez NKWD w styczniu 1938 roku. Jego prawnuk Denis przez wiele lat zbierał informacje na temat okoliczności tej zbrodni i odnalazł sprawcę. Był nim funkcjonariusz NKWD Nikołaj Zyrianow. Jak się okazało, Zyrianow jednego dnia zabił nie tylko jego pradziadka, ale i co najmniej 35 innych osób. Gdy sprawa trafiła do mediów, Denis Karagodin otrzymał list od wnuczki mordercy swojego pradziadka Julii. – Przykro, że nie jestem w stanie niczego zmienić, a jedynie przyznać się do pokrewieństwa z Zyrianowem i modlić się za waszego pradziadka w cerkwi. Dziękuję za waszą pracę i przepraszam – pisze kobieta, która dowiedziała się o wyczynach swojego dawno już nieżyjącego dziadka z mediów. Zaapelowała też do swoich rodaków by „poznać całą prawdę i nazwać rzeczy po imieniu". Prawda jednak może okazać się bardzo bolesna.
Historycy szacują, że w latach 1937–1938 w Związku Radzieckim na śmierć skazano ponad 680 tys. ludzi. Jeżeli do tego doliczyć ofiary Gułagu liczba represjonowanych w okresie wielkiego terroru przekroczy milion. Ofiarami czystek stali się m.in. pisarze, naukowcy, inżynierowie, wojskowi, a nawet zwykli robotnicy oraz rolnicy. Badacze historii twierdzą, że w tamtym okresie Stalin mógł dziennie podpisać nawet 3 tys. wyroków śmierci.
– Tymczasem w podręcznikach historii w szkołach wspomina się jednym zdaniem, że „represje masowe miały miejsce" i tyle. Podobnie na marginesie wspominają o pakcie Mołotow-Ribbentrop, ale nie pisze się już o rozbiorze Polski i innych suwerennych krajów – wskazuje Ponomariow. – Opublikowana przez Memoriał lista może być ciekawa również dla polskich badaczy zbrodni katyńskiej. Znajdują się na niej nazwiska oficerów NKWD z lat 1939–1941.