Afgańczyk Sabur Frotan ma 29 lat, od czterech lat mieszka w Monachium i pracuje w jednym z hoteli. Kilka dni temu znalazł się w areszcie deportacyjnym. Zarezerwowano dla niego miejsce w samolocie odlatującym w ubiegłą środę do Kabulu.
Sabur miał być jednym z 34 deportowanych Afgańczyków. Miał szczęście, bo od niezamierzonej podróży uchroniła go decyzja podjęta w trybie pilnym przez Trybunał Konstytucyjny. Zdaniem sędziów Sabura nie można odsyłać do domu, gdyż byłoby to równoznaczne z pozbawieniem go możliwości dalszego rozpatrywania wniosku azylowego w Niemczech. Trybunał uchylił się od oceny, czy deportacja do Afganistanu jest zgodna z prawem. Wyklucza ono odesłanie imigrantów do krajów, w których trwa wojna czy konflikt zbrojny.
Zdaniem szefa niemieckiego MSW Thomasa de Maiziera w wielu regionach Afganistanu konflikt już wygasł i nie ma przeszkód, aby rozpocząć procedurę deportacji. Nie zgadzają się z tym obrońcy praw człowieka, ugrupowanie Zielonych i wiele innych organizacji. Bo jeżeli można nielegalnych imigrantów odsyłać do Afganistanu, to być może także do Syrii, i to zanim zakończy się tam formalnie wojna domowa oraz konfrontacja z tzw. Państwem Islamskim.
Przeciwnicy deportacji przypominają więc o kilku atakach bombowych w ostatnich tygodniach, m.in. na meczet w Kabulu (32 zabitych, 27 rannych) na biura rządowe oraz niemiecki konsulat. Jak wynika ze statystyk ONZ, jedynie w tym roku 485 tys. Afgańczyków udało się na emigrację. Wielu trafiło do Niemiec, gdzie odmowę prawa pobytu otrzymało już 12,5 tys. przybyszów w większości z wcześniejszych fal imigracyjnych. Jednak 11,5 tys. ma nadal status tzw. duldung, czyli oficjalnej tolerancji, co wyklucza ich deportację.
To ma się jednak zmienić w miarę jak zaostrza się niemiecka polityka imigracyjna. 28 proc. obywateli chce zasadniczej korekty kursu kanclerz Angeli Merkel, a 54 częściowej. Przy tym 60 proc. obawia się oszczędności budżetowych wywołanych wydatkami na utrzymanie uchodźców, 52 proc. spodziewa się większego poziomu przestępczości, ale tylko 30 proc. jest zdania, że zagrożone zostaną „społeczne i kulturowe wartości".