Reklama

Białoruska armia: Płacisz albo zatłuką na śmierć

W mińskim sądzie trwa proces, który ukazuje dzień powszedni sił zbrojnych Łukaszenki.

Aktualizacja: 15.08.2018 23:24 Publikacja: 15.08.2018 00:01

Aleksander Łukaszenko, który obiecał „ukarać winnych”

Aleksander Łukaszenko, który obiecał „ukarać winnych”

Foto: AFP

Na ławie oskarżonych znalazło się trzech chorążych z jednostki wojskowej w Pieczach pod Borysowem (zaledwie 70 km od Mińska). Zarzucono im łapówkarstwo, kradzieże i nadużycia. Zapewne zostaną skazani na kilka lat więzienia, ale białoruskie władze liczą, że najgłośniejsza od lat afera, która skompromitowała białoruską armię, szybko ucichnie.

Wszystko się zaczęło od 21-letniego żołnierza Aleksandra Korżycza, którego znaleziono powieszonego na początku października w jednostce w Pieczach. Gdy matka chłopaka odbierała wraz z zaprzyjaźnionym lekarzem traumatologiem jego ciało, ten od razu stwierdził, że został on uduszony. Wynikało to ze śladów na szyi, które wskazywały, że śmierć nie mogła nastąpić w wyniku zaciśnięcia się pętli, lecz z powodu duszenia. Poza tym miał związane nogi i koszulę narzuconą na głowę.

W sprawę osobiście zaangażował się rządzący od prawie ćwierćwiecza prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko, który obiecał „ukarać winnych". Pozwolił też matce Korżycza uczestniczyć w przesłuchaniu podejrzanych. Mimo to po kilku miesiącach śledztwo stwierdziło, że jej syn popełnił jednak samobójstwo. Obecna w sądzie kobieta nie wierzy w oficjalną wersję i domaga się, by na ławie oskarżonych znaleźli się wysokiej rangi oficerowie, którzy zezwalali na znęcania się nad żołnierzami tzw. młodego wojska, a może nawet do tego zachęcali podoficerów.

W mińskim sądzie zeznawało ponad 20 żołnierzy, którzy padli ofiarą „dziedowszczyny", czyli znanego z czasów radzieckich systemu znęcania się nad żołnierzami młodych roczników. Dowództwo białoruskiej armii od lat zapewniało, że to przeszłość i problem od dawna już nie dotyczy tamtejszych sił zbrojnych. Zeznania młodych żołnierzy świadczą jednak o tym, że on istnieje, tyle że od lat był sprytnie zamiatany pod dywan.

„Podczas robienia pompek żołnierzy zmuszano do pozostawania przez jakiś czas na póługiętych rękach. Jednej nocy wszystkich podnieśli z łóżek i zmusili do robienia pompek w maskach przeciwgazowych. Gdy jeden odmówił, dostał kilka ciosów od chorążego i od razu dołączył do innych" – stwierdza prokurator w akcie oskarżenia, cytowanym przez białoruską niezależną gazetę internetową „Nasza Niwa". – Czasem wymyślali i sadystyczne kary. Zmuszali na przykład do oblizywania szczotek klozetowych – twierdzi prokurator. Na porządku dziennym było też czyszczenie umywalek i sedesów własnymi szczoteczkami do zębów. Jeżeli któryś młody żołnierz odmawiał, trafiał pobity do punktu medycznego.

Reklama
Reklama

Dzień spokoju rekruta kosztował 30 rubli (równowartość ok. 55 zł). Odbierano im jednak telefony komórkowe i karty bankowe. Za jeden wykonany telefon z własnej komórki żołnierze musieli zapłacić „dziadkom" 40 rubli (ok. 70 zł). Z kolei na odebrane młodym żołnierzom karty bankowe rodziny musiały przelewać pieniądze, w przeciwnym wypadku chłopcy byli bici i poniżani. W kraju, gdzie średnia pensja wynosi zaledwie 900 rubli (równowartość 1600 zł), niewielu mogło sobie pozwolić na regularne wysyłanie kwot, jakich domagali się chorążowie.

Matka Aleksandra Korżycza zeznała, że wielu rodziców sięgało po kredyty, by ratować swoje dzieci. Zaledwie w ciągu kilku miesięcy z karty jej syna „zniknęło" 1,5 tys. rubli (ok. 2,7 tys. zł). – Syn opowiadał wstrząsające rzeczy. Chorąży przyprowadzali w nocy prostytutkę, stawiali na baczność całą kompanię i kazali patrzeć, jak uprawiają z nią seks – mówiła.

Pewnego dnia jej syn miał zadzwonić i powiedzieć, że „ma już dosyć" i że pójdzie do oficerów „wyjaśnić sytuację". Poprosił też matkę, by więcej nie wysyłała pieniędzy. Kilka dni później jej syna znaleźli w pętli.

Od ponad półtora roku białoruscy śledczy prowadzą sprawę innego żołnierza Artioma Baściuka, którego znaleziono powieszonego w innej jednostce w Borysowie jeszcze w marcu ubiegłego roku. Zawisł dzień po tym, jak w obecności rodziców opowiedział dowództwu jednostki o chorążych, którzy znęcają się nad rekrutami.

Jednostki w Borysowie od lat słyną z „dziedowszczyny", ale problem dotyczy nie tylko tego miasta. Na polecenie Łukaszenki kontrolę przeprowadzono we wszystkich jednostkach na Białorusi. W ciągu niespełna półtora roku białoruskie sądy skazały ponad 60 żołnierzy i oficerów w sprawie licznych nadużyć i wymuszeń. Pod koniec lipca dwóch żołnierzy z Homla skazano na 2,5 roku więzienia. Zmuszali „młodych" do robienia pompek i przysiadów „do utraty przytomności".

Społeczeństwo
Strzelanina na plaży Bondi. Kim jest bohater, który mógł uratować nawet setki osób?
Społeczeństwo
Samolot pasażerski prawie zderzył się z maszyną wojskową USA. „To oburzające”
Społeczeństwo
Kibice rozczarowani wizytą Leo Messiego w Kalkucie. Wdarli się na boisko i zdemolowali stadion
Społeczeństwo
Ultrabogacze podbijają świat. I nadal się bogacą
Społeczeństwo
Czy Szwajcaria ustali w referendum liczbę ludności? Głosowanie możliwe w 2026 roku
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama