Powodem jest tragiczna śmierć młodego medyka. W zeszłym tygodniu wpadł do szybu windy w szpitalu. Drzwi się otworzyły, a za nimi nic nie było. Problemy z windą były od dawna. Nikt nie reagował. Buntownicy uważają to za symbol niedoinwestowanej, skorumpowanej służby zdrowia, co szczególnie widać w czasie walki z pandemią.
Prawie codziennie ktoś w Tunezji protestuje. Niedawno studenci, którzy nie mają szans na zatrudnienie. Bezrobocie wśród absolwentów wyższych uczelni przekroczyło w trzecim kwartale 30 proc.
Buntownicze nastroje przypominają sytuację sprzed dziesięciu lat. W połowie grudnia 2010 roku podpalił się w prowincjonalnym mieście obwoźny sprzedawca warzyw. Masy młodych ludzi, którzy mimo wykształcenia nie mają szans na pracę zapewniającą godne życie, solidaryzowały się z nim. Bunt opanował cały kraj. W styczniu 2011 roku upadł dyktator Zin al-Abidin Ben Ali. Przez wiele państw arabskich przetoczyły się takie rewolucje. Tylko w Tunezji zakorzeniła się demokracja, jest pluralizm polityczny. Problemy społeczno-ekonomiczne się nie zmieniły.