Wojsko i policja pilnowały wczoraj ruin szkół w mieście Dujiangyan, gdzie od kilku tygodni zrozpaczeni rodzice opłakują dzieci. Na ruinach porozwieszano kartki informujące o zakazie nielegalnych zgromadzeń. – Kilka tygodni po katastrofie rodziny ofiar przestają płakać i zaczynają stawiać pytania – mówi Xu Wu, były chiński dziennikarz pracujący na uniwersytecie w Arizonie.
Rodzice uważają, że szkoła się zawaliła, bo do jej budowy użyto zbyt kruchego cementu i za cienkich stalowych zbrojeń. Stojące dookoła budynki przetrwały kataklizm. Pod gruzami szkoły mogło zginąć nawet 400 dzieci. Taki sam los spotkał dziesiątki innych placówek oświatowych.
– Każdy wie, że nasze dzieci zginęły z powodu korupcji. Chcemy, by winni zostali znalezieni i ukarani – mówi ojciec, który stracił pod gruzami dziecko. Rodzice zapowiadają, że nie zaprzestaną protestów.
We wtorek służby bezpieczeństwa rozpędziły grupę rodziców, która chciała złożyć wniosek o ściganie skorumpowanych urzędników. Policja usunęła też zagranicznych reporterów.