"Zapomnijcie o podróżach do Las Vegas i Miami, jedźcie do Tallina w Estonii" – tak europejski magazyn dla graczy w pokera "Bluff Europe" zachęca do odwiedzenia estońskich kasyn. Według niego Tallin to trzecie najważniejsze miasto dla pokerzystów w Europie – tuż za Londynem i Dublinem i przed słynnym na cały świat Monte Carlo.
Kasyna w Estonii są niemal na każdym rogu. – I ciągle ich przybywa. Powstają nawet w pobliżu szkół, bo nie ma prawa, które wprowadzałoby restrykcje. Są otwarte dzień i noc – opowiada „Rz” Juri Allik, stojący na czele Wydziału Psychologii na uniwersytecie w Tartu. Mieszka w małym miasteczku, 25 kilometrów od Tartu, które liczy sześć tysięcy mieszkańców. – Na głównej ulicy właśnie otwarto kasyno. To szaleństwo, w Tartu przy głównym rynku są już co najmniej cztery – dodaje.
Niedawno pojawił się pomysł, by w mieście Narva utworzyć hazardowe centrum na wzór Las Vegas. Jak napisała gazeta Päevaleht Online, celem miałoby być ściągnięcie turystów z Rosji, Szwecji i Łotwy. „Nie przypadkowo Rosja znalazła się na pierwszym miejscu. 130 kilometrów dalej jest Petersburg, w którym mieszka 10 milionów ludzi” – komentował serwis Baltic Business News.
Ale kasyna mają też wielu estońskich klientów. Jak pokazują badania, w liczącym zaledwie 1,3 miliona mieszkańców kraju już dziś jest około 30 tysięcy osób uzależnionych od hazardu, a kolejne 25 tysięcy jest zagrożonych tym nałogiem. Według innych badań uzależnionych jest 6 procent Estończyków, a 80 procent przyznaje, że choć raz próbowało hazardu. W ciągu ostatnich dwóch lat liczba uzależnionych wzrosła o jedną trzecią. Nic dziwnego, że Armin Karu, właściciel Olympic Entertainment Group (które ma już kasyna w Polsce) to dziś jeden z najbogatszych Estończyków.
Na uniwersytecie w Tartu badaniami nad hazardem zajmuje się wielu psychologów. Prowadzą też linię telefoniczną dla uzależnionych. Twierdzą, że Estończycy nie mają cech, które szczególnie narażają ich na ten rodzaj uzależnienia. Po prostu – skoro są kasyna, zawsze znajdą się chętni, żeby z nich skorzystać. – W Estonii to bardzo dobry biznes. A ponieważ podatki od hazardu są stosunkowo wysokie, państwo może dofinansowywać kulturalne projekty i fundacje – mówi profesor Allik. Jak podała AFP, w 1994 roku estoński rząd otrzymał z hazardu 1,7 miliona euro. W zeszłym roku – prawie 30 milionów.