- Po zaproszenia na to spotkanie zgłaszali się już w listopadzie - podkreśla Jacek Janiak, dyrektor „Słowianina”. - To nie są ludzie z marginesu, tylko osoby nieszczęśliwe, dotknięte przez los, które nie mają z kim usiąść przy wigilijnym stole.
Goście usiedli do wieczerzy po modlitwie poprowadzonej przez ks. Zbigniewa Wykę. Na stołach zgodnie z tradycją było 12 potraw m.in. karp w galarecie i smażony, barszcz z uszkami, śledzie przygotowane na trzy sposoby, ryba po grecku i łazanki z kapustą. Dla wielu z nich była to jedyna okazja w roku, żeby się ogrzać i najeść do syta.
- Spróbowałem wszystkiego po trochu, a zdarza się, że dwa, trzy dni chodzę głodny. Jak jeszcze pośpiewałem kolędy to lżej zrobiło się na sercu - przyznał 58-letni Andrzej Falkowski, bezdomny stoczniowiec, który musiał opuścić dom po konflikcie rodzinnym. 71-letnia Teresa Sosna od czterech lat mieszka w schronisku dla bezdomnych. Gdy zmarli wszyscy jej bliscy opuściła rodzinne Wilno i przyjechała do Szczecina, od lat stara się o mieszkanie. - Czułam, że ludzie, którzy siedzieli obok mnie są szczęśliwi - powiedziała.
Potrawy, które zostały po kolacji, można było zapakować i zabrać. Uczestnicy wigilii dostali również paczki świąteczne, w których były produkty spożywcze m.in. kawa, herbata, cukier, dwie konserwy, ryba wędzona, pasztet pieczony i dwie konserwy.
W organizację spotkania zaangażowani byli wszyscy pracownicy DK "Słowianin", bez względu na rodzaj wykonywanej pracy, pomagali im uczniowie z Liceum Ogólnokształcącego nr 11. - Zależało mi na tym, żeby ci ludzie poczuli to, co ja w wigilię w rodzinnym domu - powiedziała Emilia Smakowska, starszy referent ds. administracyjnych.