Korespondencja z Waszyngtonu
Karteczkę wręczył jej bezrobotny 59-latek, informując, że jest uzbrojony. Kobieta spokojnie spełniła polecenie mężczyzny i wezwała policję. Siwobrodego rabusia od tradycyjnego bandyty znanego z hollywoodzkich filmów różniły jednak nie tylko wygląd i bardzo skromne potrzeby. Mężczyzna ani myślał uciekać. Zamiast tego grzecznie zapowiedział, że usiądzie i poczeka na policję.
– Siedzi na sofie znajdującej się tuż przy drzwiach wejściowych – powiedziała kasjerka, dzwoniąc na numer alarmowy. Richard James Verone szybko został aresztowany i przeszukany, ale detektywi nie znaleźli przy nim broni.
Okazało się, że cierpiący z powodu nasilającego się bólu w klatce piersiowej oraz mający kłopoty z kręgosłupem mężczyzna wcale nie myślał o zawartości bankowego skarbca. Miał jedynie nadzieję, że sędzia skaże go na kilka lat więzienia, w ciągu których opłacany przez podatników lekarz podreperuje mu trochę zdrowie. Niestety, przekalkulował. Prokuratur zarzuca mu bowiem kradzież, a nie rabunek z bronią w ręku, przez co – jak prognozuje ABC News – raczej nie ma szans na wyrok dłuższy niż 12 miesięcy.
Verone i tak miał szczęście, że amerykańscy sędziowie nie znają pojęcia „niska szkodliwość społeczna czynu".