W Warszawie ruszyły czterodniowe Ogólnopolskie Dni Protestu przeciwko polityce rządu. Organizują je NSZZ "Solidarność", OPZZ i Forum Związków Zawodowych.
Związkowcy domagają się rzeczywistego, a nie pozorowanego dialogu społecznego, wycofania zmian w kodeksie pracy, wydłużających okres rozliczeniowy czasu pracy, przyjęcia ustawy wymuszającej szybszy wzrost płacy minimalnej. Chcą odwołania ministra pracy Władysława Kosiniaka-Kamysza i pozbawienia go funkcji przewodniczącego Komisji Trójstronnej.
Chcą też, by rząd wycofał się z obowiązującego już podwyższenia do 67 lat wieku emerytalnego, większych wydatków na pomoc bezrobotnym, ograniczenia stosowania śmieciowych umów o pracę i podniesienia niezmienianych od dawna progów dochodowych upoważniających najuboższych do świadczeń rodzinnych i socjalnych.
– Uczciwie walczyłem o demokrację i wolność, wiedząc, że budowa systemu na początku będzie trudna, bo trzeba będzie nie zauważyć kilku rzeczy, aby Polska się podnosiła. Dzisiaj wiele rzeczy mi się nie podoba – powiedział Wałęsa.
Zdaniem Wałęsy ulica nie jest jednak najlepszym miejscem do przeprowadzania zmian w rządzie. – Nawet gdyby teraz udało się związkowcom i premier podał się do dymisji, to następny premier będzie naprawdę krótko urzędował. Nie chciałabym się odwoływać do moich zwolenników w obronie demokracji. Ale jak będę musiał, zrobię to – dodał były prezydent.