Ośmioletni Piotruś ze Szczecina utonął w niedzielę na plaży w Świnoujściu. Dziecko pływało z jaskrawym kółkiem ratunkowym na strzeżonym kąpielisku, ale gdy zniknęło pod wodą, 20 ratowników szukało go przez dziesięć minut. Reanimacja się nie powiodła.
Piotruś to jedna ze 163 ofiar utonięć od początku maja w całej Polsce i jedna z najtragiczniejszych. – Nie ma nic gorszego od utonięć dzieci. A pozostawienie ich w wodzie bez opieki to przepis na tragedię – mówi aspirant sztabowy Paweł Brzeziński, który przez 21 lat pracy w warszawskim komisariacie rzecznym widział setki ofiar utonięć.
Co trzecia ofiara utonięcia w ubiegłym roku była pod wpływem alkoholu
W stolicy i garnizonie stołecznym od maja utonęło dziewięć osób, sami dorośli. Policjanci nie odnotowali też zgłoszenia o nieletnich przebywających nad wodą bez opieki. – Utonięć dzieci nie odnotowujemy od kilku lat. Ludzie są ostrożniejsi, ale to też wynik profilaktyki i akcji społecznych skierowanych właśnie do najmłodszych – mówi. I surowych kar dla rodziców nieuważających na dzieci.
Matka Piotrusia ze Szczecina twierdzi, że straciła syna z oczu na krótką chwilę. Na niekorzyść jej wersji działa 0,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu i fakt, że na plaży piła piwo. Grozi jej zarzut narażenia dziecka na utratę życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu.