- Rząd nie chce z nami rozmawiać, a innych form nacisku po prostu nie ma. Jeśli przestaniemy spłacać kredyty, to bank nam wypowie umowę i naśle komornika – mówi Tomasz Sadlik, szef stowarzyszenie Pro Futuris skupiającego klientów poszkodowanych przez banki. To ono organizuje protesty.
Zadłużeni we frankach wyjdą na ulice w Krakowie, Wrocławiu, Gdańsku, Szczecinie, Białymstoku Łodzi oraz w Warszawie. W pięciu pierwszych miastach odbędą się zorganizowane pikiety, w stolicy zadłużeni będą protestować na własną rękę.
– Urząd odmówił nam zgody na manifestacje, dlatego namawiamy ludzi, żeby każdy przyszedł pomachać prezydentowi prywatnie – mówi Sadlik.Bartosz Milczarczyk, rzecznik stołecznego ratusza mówi, że nikt w sprawie protestu nie kontaktował się z urzędem.
Ile osób można się spodziewać na protestach? – Trudno powiedzieć czy to będzie 100 czy 500 osób. W Krakowie będzie zapewne ich najwięcej. Będę ja i zarząd Pro Futuris – mówi Sadlik.
Dodaje, że liczba miast, gdzie odbędą się protesty stale rośnie, bo cały czas zgłaszają się frankowicze z innych ośrodków. Zaprasza na protest także zadłużonych w złotówkach.