Do takich sytuacji dochodziło w gdyńskich sklepach spożywczych. – Najpierw wchodził tam nastolatek. Chłopak kupował alkohol, brał paragon, a po jego wyjściu do sklepu wracali „inspektorzy" kobieta i mężczyzna– opowiada kom. Michał Rusak, rzecznik gdyńskiej policji.
Dodaje, że „inspektorzy" mieli ze sobą paragon oraz legitymację nastolatka, z której jasno wynikało, że chłopak ma dopiero 17-lat.
– Sprzedała pani alkohol nieletniemu. Musimy wszcząć postępowanie w sprawie koncesji - mówiła para ekspedientkom.
Sugerowała, że sprawę można załatwić inaczej. Wystarczy dać kilkaset złotych. - W jednym ze sklepów kobieta dała pieniądze, w innym nie dała się nabrać i wezwała policję. Inspektorzy uciekli – opowiada kom. Rusak.
Para przedstawiała się nie jako inspekcja handlowa, a inspekcja pracy, która nie ma prawa kontroli zasada sprzedaży alkoholu.