Rzeczpospolita: Najwięksi polscy deweloperzy nigdy wcześniej nie sprzedali tak wielu mieszkań jak w mijającym roku. Nie rozwiąże to jednak problemu permanentnych braków mieszkaniowych w Polsce. Jak daleko w czasie sięga ten problem?
Prof. Michał Kopczyński: Przynajmniej okresu przyśpieszonej migracji do miast, czyli drugiej połowy XVIII w. W Królestwie Polskim ta migracja ruszyła po upadku powstania styczniowego. Sytuacja w miastach była wtedy dramatyczna. Nie dość, że brakowało mieszkań, to na dodatek ludzie przybywający ze wsi często byli bardzo biedni. Pod koniec XIX w. migracja ze wsi do miast była jeszcze intensywniejsza niż ta powojenna, a do tego ludzie mieli dużo więcej dzieci...
To jak mieszkali, skoro brakowało miejsca, a ciągle przybywali nowi?
Nie dość, że wielodzietne rodziny żyły na bardzo małej przestrzeni, to jeszcze w swoich izbach wynajmowały łóżka obcym, czasami jedno łóżko dwóm osobom. Najbiedniejsi mieszkali na poddaszu i w suterenach. Najlepiej uposażeni mieszkali na I i II piętrze. Pamiętajmy, że to nie był napływ do nowych miast, jak do Nowej Huty po II wojnie światowej, tylko była to migracja do miast już istniejących: trzeba było zmieścić się w mieszkaniach, które już istniały. Dlatego w miastach panowało niewyobrażalne dziś zagęszczenie.
Co władza w Królestwie Polskim robiła z tymi problemami?