Daniła Kozłowski jest gwiazdą współczesnego rosyjskiego kina. Ogłosił, że „z powodów osobistych” zawiesza swoją działalność zawodową w Rosji do końca roku. Zaplanowane w maju spektakle z jego udziałem w petersburskim Małym Dramatycznym Teatrze odwołano. Działalność teatru zawieszono kilka dni temu. Wszczęto postępowanie administracyjne, którego oficjalnym powodem jest „naruszenie norm sanitarnych”. Tymczasem niezależne rosyjskie media wskazują na inne przyczyny. Aktor tuż po wybuchu rosyjskiej agresji na Ukrainę potępił wojnę i apelował do Putina o wstrzymanie działań wojennych.

– Strasznie. Boleśnie. Nieznośnie przykro. I wstyd. Również za siebie, za swoje milczenie i obojętność przez te wszystkie lata – przypomina słowa aktora niezależny portal Bumaga.

Przez swoje antywojenne poglądy znalazł się na celowniku jednego z prokremlowskich aktywistów Witalia Borodina, który domagał się od prokuratury wszczęcia postępowania wobec Kozłowskiego i przeprowadzenia analizy jego wypowiedzi pod kątem „dyskredytacji armii”. Toczoną przez Kreml wojnę przeciwko Ukrainie potępiał również dyrektor teatru Lew Dodin.

Czytaj więcej

Michałkow, Netrebko, Simonian. Zełenski nakłada sankcje na 119 rosyjskich celebrytów

Kozłowski należy do ścisłej czołówki najbardziej rozpoznawalnych aktorów w Rosji. Zagrał m.in. w pierwszej części znanego filmu „Jesteśmy z przeszłości”, w którym nielegalni poszukiwacze powojennych pamiątek przenieśli się w czasie i znaleźli na polu walki podczas II wojny światowej. Nie zagrał jednak głównego bohatera w drugiej części filmu, która pokazywała „złych ukraińskich nacjonalistów” i dobrych żołnierzy Armii Czerwonej. Wówczas spekulowano, że aktor nie wziął tej roli, bo nie chciał być wykorzystywany przez propagandę. Po 24 lutego 2022 r. setki rosyjskich działaczy kultury straciły pracę, bo potępiły wojnę.