Wiceprezydent Warszawy Jarosław Jóźwiak jeszcze podczas sobotniego marszu podał, że brało w nim udział 240 tys. osób. Jak to obliczono? – Przyjmujemy, że na manifestacji stacjonarnej trzy–cztery osoby przypadają na 1 mkw. powierzchni, a podczas marszu od jednej do dwóch – tłumaczy „Rzeczpospolitej".
Podkreśla, że urzędnicy ratusza dobrze znają długość oraz pojemność stołecznych ulic; wiedząc, gdzie manifestacja się zaczyna, a gdzie kończy, łatwo wyliczyć liczbę uczestników takiego protestu. – Na pewno ta demonstracja była inna niż np. stoczniowców, którzy przechodzili z punktu A do punktu B, bo w sobotę ludzie stali na trasie i przyłączali się do manifestacji – zauważa wiceprezydent Jóźwiak. Przypomina, że PiS twierdził, iż podczas grudniowego marszu z pl. Trzech Krzyży do Trybunału Konstytucyjnego zebrało się 80 tys. osób, policja szacowała wówczas wiec na 45 tys. osób, a miasto na 25 tys. – Czy od tamtego momentu zmieniła się metodologia liczenia? – pyta Jóźwiak.
Policja w sobotę podawała, że na pl. Na Rozdrożu było 30 tys. osób, a na pl. Piłsudskiego w kluczowym momencie 45 tys. osób. – Nie będziemy podawać, ile osób było na trasie marszu, ponieważ rotacja była bardzo duża i trudno to dokładnie oszacować – stwierdził w niedzielę Mariusz Mrozek, rzecznik stołecznej policji. Ujawnił też, że przy szacowaniu liczby uczestników funkcjonariusze korzystają z monitoringu miejskiego i analizują różne ujęcia kamery.
Jeden z wysokich oficerów stołecznej komendy zdradza, że policja także podczas demonstracji stacjonarnych przyjmuje, iż na metrze kwadratowym mieszczą się trzy–cztery osoby, a podczas marszów są maksymalnie dwie osoby na mkw. – Pod uwagę bierze się gęstość tłumu oraz to, czy są niesione jakieś elementy techniczne, które zajmują powierzchnię. Analizujemy nie tylko monitoring miejski, ale też własne nagrania ze śmigłowców czy kamer umieszczonych na naszych samochodach – tłumaczy policjant.
Zdaniem byłych oficerów warszawskiej policji była to największa manifestacja od co najmniej pięciu lat i wzięło w niej udział 140–150 tys. osób. – Podawanie takich liczb, jak to zrobiono w sobotę, to kompromitacja naszej służby – mówi jeden z byłych komendantów stołecznych policji.