Luksusowy przybytek działał w Warszawie pod szyldem nocnego klubu. Zlikwidowali go funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego Policji, którzy po kilkunastu miesiącach rozpracowywania grupy przestępczej zdobyli dowody na to, że w lokalu zmuszano kobiety do prostytucji i czerpano korzyści z nierządu. Śledczych zdumiał stojący w lokalu bankomat.
– W agencji towarzyskiej rzeczywiście był zainstalowany bankomat pewnej znanej sieci, regularnie uzupełniano w nim gotówkę – potwierdza „Rzeczpospolitej" Michał Dziekański, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. – Prowadząc śledztwo weźmiemy to pod uwagę – zaznacza.
Ułatwienia dla klientów
Agencja mieściła się w prywatnej willi. Uchodziła za największy taki lokal w stolicy. Zatrudniała nie tylko Polki, ale i cudzoziemki z różnych stron świata: Ukrainy, Białorusi, Mołdawii, Litwy, Łotwy, a nawet z dalekiej Wenezueli. Zorganizowanym gangiem, który prowadził agencję, rządziła – jak ustalili śledczy – 29-letnia Karolina P., ps. Czekolinda, oraz jej młodszy o rok wspólnik.
– Wydawali polecenia członkom grupy przestępczej, rozliczali ich z przydzielonych zadań, odbierali i dzielili utarg – mówi nam Agnieszka Hamelusz, rzeczniczka CBŚP.
Gang nie tylko czuwał nad organizacją pracy agencji, ale też miał werbować do niej kobiety z kraju i z zagranicy. Karolina K., jej wspólnik i sześć innych osób zaangażowanych w proceder wpadło w miniony weekend w efekcie nalotu, który na agencję urządzili policjanci.